wywiad w drodze: my

tamtaramy.jpg

zapraszamy na niecodzienny cykl!
kazdy z nas podrozuje. wiekszosc, juz dlugo. zadalismy sobie 12 tych samych pytan i wszyscy na nie odpowiadamy. kazdy po kolei i po swojemu. po co? bo tak. zobacz, a moze jutro i ty spakujesz plecak i pojedziesz…

dzis: my

1. Trzy kraje bez ktorych nie wyobrazasz sobie podrozowania.

polska, polska i… polska. bo gdyby jej nie bylo, nie byloby skad wyjechac. a cala reszta krajow…po drodze zdarzaja sie perelki takie jak patagonia. ale to chile czy argentyna? i to i to. albo wyspa penang w malezji, czy chaco w paragwaju, albo buenos… kazdego z miejsc, szkoda by nam bylo nie zobaczyc, ale tez zadne nie krzyknelo do nas – to ja! gdyby tak bylo, to stamtad bysmy teraz pisali. a my wciaz w drodze…

2. Co jest dla Ciebie najwazniejsze w podrozowaniu.

miec czas. zeby moc zyc w drodze. zeby moc sie zatrzymac i zamyslic nad tym, co sie przezylo. i czasem, tez troche postarac zejsc z utartych sciezek, rzucic wyzwanie zyciu i nie bac sie, bo los zawsze odwdziecza sie za wysilek.
poza tym – robic swoje i po swojemu, niezaleznie od tego, co dokola.

3. Jak dlugo sie przygotowywales przed wyprawy.

teoretycznie pol roku, bo wtedy zrobilismy pierwsze szczepienia. ale praktycznie – trzy miesiace, bo o tyle wczesniej musielismy zlozyc wymowienia w pracy. w tym czasie robilismy tez porzadki z kredytami mieszkaniowymi, rozwiazywalismy umowy z bankami, telefonami, kablowkami, internetami itd (kooooooszmar) oraz wynajmowalismy nasze mieszkania. ale gdybysmy nie byli tacy starzy i nie mieli tych wszystkich „garbow”, spokojnie wystarczyl by miesiac, bo do wyjazdu nie wiadomo dokad i nie wiadomo na ile, po prostu nie da sie przygotowac.

4. Co Cie wkurwia.

paradoksalnie, rasizm. to ze ciagle musimy placic frycowe za swoja biala skore. ze najpierw jestes dla ludzi bialasem, gringo, farangiem, a dopiero potem czlowiekiem. i to zupelnie niewazne, czy zyskujemy na tym czy tracimy, bo bywa i tak i tak, nie lubimy tego.
do szalu doprowadza nas tez naduzywanie przez ludzi slow „wyprawa”, „ekspedycja”, kiedy w gruncie rzeczy wiekszosc ich pobytu „na wyprawie” ogranicza sie do wykupowania sobie wycieczek w jednym z setek miejscowych biur turystycznych. a potem na blogach i w opowiesciach pojawiaja sie mrozace krew w zylach historie o zdobywaniu szczytow, przemierzaniu amazonki, pokonywaniu pustyni. nazywajmy rzeczy po imieniu. i nie udawajmy, ze bylismy sami w ruinach machu picchu. bo potem ludziom w polsce wydaje sie, ze zeby wyjechac, to trzeba byc nie wiadomo kim i pokonac nie wiadomo jakie trudnosci. a przeciez wcale tak nie jest.
a poza tym wszystkim, codzienne, do znudzenia kombinacje, co rano zjesc na sniadanie.

5. Za czym tesknisz najbardziej.

o bliskich nie bedziemy pisac, bo to oczywiste. a tesknoty, zupelnie niespodziankowo zaczynaja nas zaskakiwac. bo najpierw tesknilismy za sledzikiem i piecdziesiatka, polskim chlebem, serem… ale z czasem przylapujemy sie na tym, ze ogromnie tesknimy za pustka patagonii, wybrzezem urugwaju, chilijskim carmenere, wanna w la paz, boliwijska empanada…
o! wiemy! zeby moc usiasc i pogadac z polakami i zrozumiec sie w pol slowa i nie musiec juz ciagle tlumaczyc sie z „narodowych” skojarzen.

6. Jak sobie poukladales sprawy z praca, kariera, z luka w CV.

praca zostala rzucona. kariera, no coz, bedac w polsce, nigdy bysmy nie zrobili wystaw w buenos aires, santa cruz i bangkoku. a luka w cv, hm, jestesmy w tej szczesliwiej sytuacji, ze nasza praca w polsce polegala na byciu kreatywnym, obydwoje jestesmy grafikami i taki wyjazd to bonus, a nie zawieszenie. poza tym, nieustannie robimy mnostwo rzeczy zwiazanych z naszym zawodem, tylko ze teraz, takich dla siebie, wlasnych i co za tym idzie, wciaz zbieramy portfolio. no iiii, konczymy wlasnie trzecia juz okladke do ksiazki, ktora niedlugo zostanie wydana w polsce:)(nie, nie naszej:), wiec jakos obywamy sie bezlukowo.

7. Jak przelamac strach i obawy przed samotna wyprawa?

pojechac we dwojke :PPPPPPPPPPPPPP
no, no, no, w tym pytaniu musimy odpowiedziec podwojnie:)
m: jak wyzej. ale… kiedys jezdzilam tez sama. i tak to wychodzilo, ze sama bylam tylko wtedy, kiedy tego chcialam. jest tylu ciekawych ludzi po drodze, z ktorymi mozna zagadac sie przez wieczor, pojezdzic przez tydzien… to daje i poczucie bezpieczenstwa i duzo wolnosci. to byl tez czas, kiedy przydarzalo mi sie najwiecej zaskakujacych niespodzianek. spotykani w drodze „miejscowi” zabierali mnie do domow, pomagali, prowadzili w niesamowite miejsca. kiedy jezdzi sie we dwoje, tworzy sie jakis taki zamkniety balon, ludzie tak latwo nie zaczepiaja, nie oferuja gosciny. ale z drugiej strony sklamalabym mowiac, ze samej bylo lepiej. nic nie zastapi wspolnych „lalkniec” i swiadomosci, ze za kilka lat, bedzie mozna znienacka rzucic, ej, a pamietasz? i ten ktos bedzie dokladnie wiedzial, czul i rozumial, o co ci chodzi. ale wracajac do pytania. ja jestem najwiekszym chyba tchorzem tego swiata. wiecznie boje sie wszystkiego. serio. i skoro dalam rade, to kazdy da.
t: jak wyzej, ale… ja to nie wiem, bo nigdy na tak dlugo nie wyjezdzalem sam i jestem z tego powodu bardzo szczesliwy 🙂
ale pamietajac swoje samotne wedrowki w gorach i samotne wyprawy rowerowe, to albo jest sie gdzies w srodku ducha nomadem i wtedy takich obaw po prostu nie ma, albo jestes zwierze stadne i nawet wyjezdzajac sam zawsze jestes z innymi ludzmi. a tak czasem, gadajac z margot, zazdroszcze jej po cichu, ze mogla wyjechac sama na tak dlugo, bo ja juz teraz nie moglbym nie dzielic sie z nia swiatem, ktory widze.

8. Od czego zaczac?

od powiedzenia sobie, ze jedziesz, zmiany „chcialbym/chcialabym” na „chce”. bo dalej, wszystko, predzej czy pozniej przyjdzie samo. nauczysz sie jezyka, spakujesz namiot, zrobisz szczepienia, zwolnisz sie z pracy…
i w koncu, wyladujesz „tam”, rozejrzysz sie i krzykniesz w duszy: o kurwa! co ja tu robie? i odpowiedz znajdziesz za pierwszym zakretem.

9. Kiedy wracasz?

jutro? za rok? na wiosne? to kompletnie niewazne. wazne, zeby z tego powrotu nie robic paranoi.
m: przed moim pierwszym w zyciu wyjazdem, uslyszalam pytanie – a po co wlasciwie ty tam jedziesz? – nieswiadoma tego co mowie, odpowiedzialam – po to, zeby zachorowac na nieuleczlna chorobe niemoznosci usiedzenia na dupie.
i tak to jest. im szybciej sie wroci, tym szybciej znow sie wyjedzie.
t: nie jestem juz mlodziez. wyjechalem po raz pierwszy na tak dlugo. znajomi mowili: no co ty stary, na tak dluuuugo? i co? margot pytala: a nie bedziesz chcial wrocic za miesiac? i co? i dupa. zyje. czy tu czy tam. czy tu teraz, a tam zaraz. to tylko zycie. az zycie. powrot jest pojeciem wzglednym. bo wracajac do polski bedzie trzeba potem wrocic do la paz. wracajac do la paz, trzeba bedzie wrocic do baganu. i tak dalej i tak dalej. wroce jak skompletuje juz wszystkie miejsca do powrotow.

10. Najbardziej nieprawdopodobna historia z twojej podrozy.

oj dajcie nam spokoj. bylaby, gdyby nas zatrudnili na stacji polarnej arctowski. ale wlasnie odpowiedzieli, ze nie tym razem. za rok probujemy znow. wtedy mozemy wrocic do tego pytania.

11. Najbardziej magiczne miejsce, w ktorym byles i dlaczego.

nie ma miejsc. sa przezycia.
chronologicznie, bo nie umiemy powiedziec, co bardziej.
wigilia w paragwajskim chaco. polski misjonarz, salezjanin, ale tak naprawde medrzec, filozof, przez duze f, sam o sobie mowiacy – szaman, 50 stopni w cieniu, rozmowy z nim, dookola nieprawdopodobnie surowa natura, kompletne bezdroza, kiedy tam trafisz, czasem na dlugie tygodnie jestes „utkniety”, jedno z tych miejsc, o ktorych sie pisze koniec swiata, srodek nigdzie, dusza sie tam przeraza. i nagle… wiglia, prawdziwa kolacja, zyczenia po polsku, polski oplatek, niesamowita bliskosc, nie, nie wiemy jak to opisac…sie nie da sie.
oboz birmanskich uchodzcow. pogranicze birmy i tajlandii. zupelnie obcy ludzie, po kilku chwilach stali sie jak rodzina. przyjeli nas bez oceniania, „bez metek”, takich jacy bylismy. chyba nigdy, nikt nie dal nam, na dzien dobry, az takiej przestrzeni do bycia soba. takiego po prostu. ich otwartosc, ich usmiech, i cieplo skontrastowane z wiedza, ze przeciez kazdy z nich ma za soba wiezienie, tortuty, smierc bliskich, przesladowania, karabin przy czole…
minely juz dwa miesiace, a my wciaz tam jestesmy. nasze serca zostaly z nimi. i tego tez, nie wiemy jak opisac.

12. Dowolne pytanie i dowolna odpowiedz:)

tomeeeeek, kochasz mnie? no, a ty mnie? no ba!
albo,
pytanie: …
odpowiedz: zazwyczaj ludzie jedza chleb. czasem jedza chleb z maslem. a my, podrozujac, znajdujemy po drodze kawalki dzemu.

KLIKNIJ TUTAJ, ZEBY ZOBACZYC WSZYSTKIE WYWIADY

17 myśli do „wywiad w drodze: my”

  1. „od powiedzenia sobie, ze jedziesz, zmiany „chcialbym/chcialabym” na „chce”” PSTRYK I NA PRAWDĘ DA SIĘ ! wkurzyłam się codziennością, wzięłam urlop dziekański i pod koniec października tego roku wyjeżdżam w pierwszą samotną podróż do Australii. Jesteście niesamowici 😉 pozdrawiam!

  2. Ludzie kocham Was, a szczególnie
    tych,którzy zarazili się od Tamtaramów
    nieuleczalną chorobą niemożności usiedzenia
    na dupie, tak trzymać Sandry,Pole, Sebastiany
    i inna kochana Młodzieży ta rzeczywista i ta
    duchowa!!!!!!

  3. Cholera , właśnie po przeczytaniu Waszego wywiadu przeszedłem suchą stopą na jasną strone mocy.
    Cokolwiek tajemniczo by to miało zabrzmieć dla innych , dla mnie znaczy to oooogromnie dużo – jakby mi się otworzyła w mózgu klapka na to co CHCĘ a nie na to co chciałbym.Wielkie DZIĘKI.

  4. panie carambo, to moze i pan w przyszlym roku, wraz z ksiezna malzonka, na wakacje, nad jakies inne morze? takie chinskie dajmy na to? zaczekamy:)
    mamo, tak nie mozna, tak, tak… na placki. buuuuuuuu….
    andaluz, nic innego nie mozemy powiedziec… niech moc bedzie z toba:))))
    aniaha, trzymamy kciuki za 15 marca 2015!

Dodaj komentarz