rzecz o rzeczach malych i duzych

DSC_6835.jpg

noc byla burzowa.
poranek sloneczny.
a po poludniu w sklepie ze starociami
kupilismy okazyjnie 12 szykownych kieliszkow do wodki.
tym samym podjelismy decyzje, ze zamieszkamy kiedys razem.

ostatnich kilka miesiecy uplynelo pod znakiem
„konca nie widac, oj konca nie widac”
ale praca poplaca i wczorajszy dzien zakonczyl sie hucznym
„koniec juz widac!”
tak, tekst ksiazki juz prawie gotowy.

o grafice na razie nie myslimy
/nie myslimy, nie znaczy nie robimy
jestesmy jacy jestesmy, trudno/
bo nie wiadomo czy tekst sie spodoba.

a za tydzień (slownie: tydzien!)
eksmitujemy z plecaków pajaki, kurzokoty i jaszczurki i…
wracamy do domu!
ktoredy? los pokaze.
na razie wbili nam w paszporty dwumiesieczne wizy do indonezji.

tak, blog to przegapil
znow w georgetown, w malezji jestesmy

w aceh /na sumatrze, sumatra w indonezji/
obowiazuje prawo koraniczne.
2 sierpnia zaczyna sie ramadan.
to dobry zbieg okolicznosci.
grzech nie skorzystac.

edyta do nas przyjezdza!
edyta do nas przyjezdza!
edyta do nas przyjezdza!

29 lipca mina dwa lata
odkad zaczelismy robic rozmowy kontrolowane
to dosc dziwne uczucie uswiadomic sobie,
ze juz dwa lata robi sie cos,
co zaczelo sie robic niemal rok po wyjezdzie z polski.

juz za chwile znow przytulimy
zaniedbanego tamtarama.
bedzie juz normalnie.
no, prawie normalnie.
z okazji cudu – bo uwazamy, ze cud to niebywaly,
ze jest juz 25 lipca roku panskiego 2011
a swiat jeszcze istnieje
ten wpis jest ostatnim wpisem
bez polskich znakow i wielkich liter.

jako napisali tako uczynia

pierwszy toast nowokieliszkowy
wznieslismy „za wszystko!”

znalezlismy przypadkiem takie zdjecie
DSC_6240.jpg