C.D.N.

Ciąg dalszy nastąpi!
W zasadzie już następuje.
No wiemy, wiemy, przepadliśmy zupełnie, zaczęły aż przychodzić mejle zaniepokojone, co z nami, czy może coś źle…
Źle?!
Nie. Nie źle. Nie nieźle nawet. Dobrze, całkiem dobrze jest, tylko gęsto, aż lepko od wydarzeń się zrobiło.
Duuuużo, nie zawsze fascynująco, ale niezmiennie zaskakująco i… jak zwykle, zupełnie inaczej niż miało być.
Codzienność codzienna bezlitosna była.
W niedzielę, w końcu, ryknęliśmy na nią: prrrrrrr!!!
i… zasnęliśmy snem zmęczonego.
Dzięki temu, dziś, znów zaczynamy nadawać.
Pierwszy Tomek…

Post powstał na arcyklawym notebooku Acer Aspire TimelineX

Zamknięte

zamkniete.jpg

Hmmm, jak by to powiedzieć… No bo niech to już sobie w tym starym roku zostanie…
Jakiś czas temu dostaliśmy takiego mejla:

„Dzień dobry,
Chciałam Państwa powiadomić, że na chwilę obecną zdecydowaliśmy się zawiesić wydawanie serii „Otwarte na świat.” W związku z tym nie wydamy Państwa książki w roku 2012 jak było to planowane. Niestety nie mogę w tej chwili się zadeklarować czy i kiedy wydamy książkę (…)” Czytaj dalej Zamknięte

rozpacz

:((((((((((((((((((((((((((((((((
(((((((((((((((((((((((((((((((((
(((((((((((((((((((((((((((((((((
(((((((((((((((((((((((((((((((((
(((((((((((((((((((((((((((((((((
(((((((((((((((((((((((((((((((((

coz, co tu sie rozpisywac…
zepsul nam sie komputer. jeszcze nie wiemy czy to smierc, czy ciezka choroba, ale nie dziala. nie wiemy, co w zwiazku z tym bedzie, bo wiemy, ze na nowy nas nie stac a robienie tego wszystkiego co robimy, w sposob w jaki robimy jest bez komputera niemozliwe. a robienie inaczej nas nie interesuje.

dziura w zyciorysie

52 dziura.jpg

no wlasnie. choc nie do konca to nasz wybor, dzis wciaz jestesmy tu, gdzie bylismy poltora miesiaca temu. mozemy tylko dziekowac losowi za to, ze utknal nas w jednym z najcudowniejszych miejsc po drodze. sa i zdjecia i historie, bo byl i ramadan i chinskie swieto glodnych duchow i japonskie bon odori i latajace lemury i little india z masala dosa co rano… kiedys pewnie o tym wszystkim opowiemy. ale nie teraz, bo teraz, najbardziej na swiecie, chce nam sie ruszyc wreszcie dalej. jutro wychodzimy na droge wystawiac kciuki.

burdel w archeo

kicz z kijem

i zaleglosci. no mamy. no i trudno. bedzie: z malezji – o birmie, tajlandii i birmie w tajlandii. bo nie ma, bo tak sie tam dzialo, ze nam duszki przegrzalo. a potem na turnusie smy byli, bo w onecie pisalo, ze nalezy na plaze.

na czas czekania przygotowali przechodni mini-repertuar:

o d a   d o   m o r z a
na prawo – morze
na lewo – morze
a po srodku
czwartek moze?
/t. tanczy/

/m. spiewa/
gosciu znuzony, gosciu znudzony,
odetchnij kiczem. benc.
KLIKNIJ TU, ZEBY OBEJRZEC ZDJECIA

http://picasaweb.google.pl/maugoska/HadYao#

oczywistosci nieoczywiste…

oczywistosci dziela sie na oczywiste i nieoczywiste.

oczywiste, to takie jak:
czlowiek nie moze wiecej niz moze, albo
kazdy kwadrat jest prostokatem, ale nie kazdy prostokat jest kwadratem, albo
nikt sie jeszcze z glodu nie zesral…

nieoczywiste zas trafiaja znienacka i podstepnie. a jakie? a takie na przyklad, ze tak, tak, to nie film historyczny ani muzeum techniki, to rzeczywistosc w czystej prozie, wyszukiwarka google laduje sie uwaga… dziesiec do pietnastu minut, poczta, dwa razy tyle, strona tamtaram – nie wiadomo, bo z czystym sumieniem moge powiedziec, ze nikt jeszcze nigdy tego nie sprawdzil.
no i w tych warunkach, jedyne co mozna zrobic, to pojsc na spacer.

juz za chwileczke, o spacerach.
obiecujemy. oczywiscie.

oraz. bardzo pieknie dziekujemy za wpisy. oraz. jeszcze raz, o technikaliach, bo wpis kazdej nowej osoby musimy zaakceptowac i dopiero kiedy to zrobimy, taki wpis sie pojawia. potem juz hulaj dusza:) to nie kontrola, ale walka ze spamami.

oraz. wszystkim walnientynkom i walnietym, wszystkiego calusnego.
houk.

przerwa techniczna

Picture 045.jpg

taaaaaaaak…
po przejsciu gorami prawie stu kilometrow, po siedmiu nocach w namiocie, po dwoch dniach bialych szkwalow, po slotach, deszczach (ze sniegiem), pluchach, blotach, wichurach, po kilkunastu posilkach z serii „chemioterapia”, po bolu gradla od lazenia z rozdziawiona geba, dzis… od switu pijemy wodke (stolichnaya!viva rasija!), zagryzamy lososiem i bawimy sie w zabawe: kto pierwszy zejdzie z lozka, ten …. 🙂
bylo pieknie! jest pieknie! za chwile, dalszy ciag programu.
ca-lu-jeeee-my !!!

ir racjonalnie

„a mo?na prosi? o jakie? takie suche info na boczku? typu gdzie, co, sk?d to. robi wra?enie, tak czy ?mak, niemniej mój racjonalny mózg domaga si? szczegó?ów. niniejszym prosz?.”
prosze:

droga inez!
jestesmy w boliwii, a dokladnie w jej czesci zwanej altiplanem. altiplano jest plaskie jak stol i dlugie jak polska od morza do tatr. polozone na czterech tysiacach metrow z zachodu i wschodu oddzielone murem andyjskich piecio-szesciotysiecznikow, jeszcze nie tak dawno bylo wielkim jeziorem rozlewajacym sie od dzisiejszego titicaca az do pustyni atacama. wokol niego, a z czasem, w miare wysychania, wokol jego pozostalosci rozwijaly sie tutejsze kultury. glowna z nich, siegajaca zreszta daleko poza ten obszar, to przedinkaska, waleczna i agresywna kultura indian huari. byli to wojownicy, szybko opanowujacy graniczace z nimi obszary. prawdopodobnie to oni, jako pierwsi zaczeli uzywac luku i strzal. podbijanych plemion nie szczedzili. czesc ludzi wyrzynali w pien, a czesc przeznaczali na ofiary dla bogow. w polnocnym chile jest klif u podnoza ktorego zostaly znalezione cale stosy ludzkich kosci – ofiar zrzucanych na brzeg. w innym miejscu znaleziono cele, w ktorych trzymano jencow przeznaczonych na smierc. ich ilosc wskazuje na to, ze obrzedy zaspokajajace krwawe, boskie pragnienia odprawiane byly dosc regularnie.
huari, w odroznieniu od zycia wrogow, swoje wlasne bardzo szanowali. w wyniku tego szacunku celebrowali tez smierc jako tego zycia przedluzenie. podobnie jak np. egipcjanie balsamowali zwloki i wyposazali je we wszelkie niezbedne do zycia sprzety. dzieki temu zmarly zyskiwal nowe zycie, natomiast zyjacy, nowego posrednika pomiedzy swiatem bogow i smiertelnikow.
i z takiej wlasnie kultury, wywodzi sie wiekszosc obecnych wierzen, zabobonow, bogow, legend i tradycji.
wsrod bogow, najswietsza i najstarsza jest pachamama – matka ziemia (czczona tez i w peru i w ekwadorze i byc moze jeszcze gdzies, gdzie dopiero bedziemy 🙂 symbolem pachamamy jest lama. lama, jak ziemia daje wszystko, co jest potrzebne, by przezyc: mleko, mieso, welne, prace. drugi w panteonie jest pozostawiony przez inkow – inka, wizualizowany jako waz albo kondor. pozostali, mniej wazni, zajmuja sie sprawami doczesnymi i powstawali „w miare potrzeb”. i tak na przyklad w pelnym kopaln oruro, najwazniejszy jest el tio. el tio oznacza „wujaszek” i tak nalezy sie do niego zwracac, mimo iz w rzeczywistosci jest diablem (to ciekawe, ze my mamy swietych, oni – diably:), duchem gornikow, zabobonowym potomkiem huaryjskiego, zlosliwego supay – ducha gor.
boliwia, dzieki swojemu polozeniu (altiplano, 4000 m.n.p.m., surowo, sucho, pustynnie, skaliscie, niedostepnie) dosc skutecznie oparla sie wplywom kolonialnym. hiszpanie ograniczyli sie do zbudowania kilku kosciolow, linii kolejowej, transportujacej na wybrzeze wydobyte w kopalniach dobra oraz do znalezienia paru smialkow pokroju simona patino, ktorzy by tego interesu pilnowali. w tych warunkach, latwo bylo o przetrwanie starozytnych wierzen. w troche ucywilizowanej formie, mozna sie im przygladac do dzis. najbardziej spektakularnym i interesujacym przypadkiem jest plemie chipayas, potomkow huari, od 4500 lat zyjace w niezmieniony sposob. ci ludzie mieszkaja w charakterystycznych, zbudowanych na planie okregu glinianych chatkach, zajmuja sie tkactwem, lowiectwem, pasterstwem i uprawa. jak wygladaja ich rytualy, jeszcze nei wiemy, jeszcze tam nie bylismy. wiemy natomiast co sie dzieje w oruro. i tak:
na kazdym bazarze oprocz warzyw, miesa serow i chinskich dzinsow mozna kupic najprzerozniejsze artefakty zapewniajace szczescie pomyslnosc i zdrowie.  Ze straganikow wielkosci „szczek” pod palacem kultury zwisaja ciala wysuszonych plodow lamy, dziobki drapieznych ptakow oraz ryjki pancernikow. wszytkie one zastepuja ludzi, niegdys stanowiacych glowny „material ofiarny”. i tak, na przyklad lamy zakopuje sie pod fundamentami budowanego domu, zeby strzec go od zlych duchow… czyli po naszemu zeby sie sciany nierozeschly. na tych straganach, oprocz zwierzat mozna kupic co dusza zapragnie. wlasciwie to cos w rodzaju supermarketu dla czarownic. jest wszystko, od skrzydelek nietoperza i ususzonych jaszczurek przez korzen zenszenia, rozmaite masci, ziola, ziarna czy tabletki, na wspomnianych wyzej ryjkach i dziobkach konczac. poza tym, sprzedawane sa tam male plytki wielkosci pudelka od zapalek, zrobione z cukru i mleka lamy. na nich widnieja tloczone symbole wszystkiego, co nas moze w zyciu spotkac: pieniedzy, milosci, domu, rodziny, dzieci, lekarza, samochodu, ksiazki, telewizora, podrozy… bakterii. plytki te wybiera sie i kladzie na usypana przez sprzedawczynie kupke z lisci koki, smakolykow, jedzenia itp. kobieta odprawia nad tym czary, a potem zabiera sie taka plytke do domu i zjada, wierzac, ze samochod, dom, pieniadze albo bakteria beda dla nas laskawe. na kazdym targu jest tez miejsce dla uzdrowicieli i wrozbitow. karty tarota czy wrozenie z run sa tu na porzadku dziennym. to tyle w miescie.
poza nim, na szczytach otaczajacych miasto gor znalezlismy male, kamienne oltarzyki przypominajace troche miniaturowe groby, a przy nich slady malenkich ognisk, liscie koki, butelki po alkoholu i fiolki identyczne, jak te sprzedawane na bazarze. co znacza te oltarzyki, mozemy tylko przypuszczac. prawdopodobnie sa dzisiejszymi odpowiednikami starych oltarzy ofiarnych. jest ich tam mnostwo. na jednym ze szczytow byl tez krag, otoczony poukladanym z kamieni murem, z siedziskami, ogniskiem i calkiem swiezymi sladami obrzedow.
no i ostatnia rzecz. bog jedyny, wszechmogacy. nie bardzo mu sie tu udalo. zamiast niego, w ilosciach hurtowych wystepuje swieta panienka, a wlasciwie swiete panienki: od chorob, od wody, od cudow, od uzdrowien od czego tylko dusza zapragnie. skad ona? ano jest prosta kontynuacja pachamamy, matki od wszystkiego. a ze sie tak rozmienila na drobne? coz, kazdy ma swoje male potrzeby, a latwiej pojsc ze swieczka do naszej seniory, niz zabic sasiada w ofierze pachamamie.