za granica

DSC_1861.jpg
http://picasaweb.google.com/maugoska/Santiago#

w quito, granica przebiegala ulica flores. jej lewa strona, wygladzona i ukladna, kontrastowala z pstrokatym chaosem prawej. stojace pod kosciolem dziwki, rzucaly powloczyste spojrzenia wymuskanym turystom, zalewajacym czas kolejna filizanka organicznej kawy. szelestowi banknotow, odpowiadal szelest tanich koronek, zaczepkom – milczenie, pokusom – nieporadnie odgrywane oburzenie. na polnoc od banknotow, milczenia i pseudooburzen, rozciagal sie swiat zabytkow, sklepow i marynarek. na poludnie od koronek, zaczepek i pokus – krolowala bieda. kazdy dobrze wiedzial, gdzie jest jego miejsce.
srodek limy, dzielila autostrada republiki. rysowala surowa granice miedzy niebezpiecznym a bezpiecznym, biednym a bogatym, ciasnota a przestrzenia. nikt o zdrowych zmyslach nie przechodzil na druga strone.
w centrum santiago, granice wyznacza rzeka. jednak tu, ubostwo wymknelo sie z ram getta i poprzerzucanymi przez ta rzeke mostami rozlalo po calym miescie. zadomowilo sie na skwerach, na ulicach, w parkach. zmieszalo z dobrobytem i wtopilo w wypolerowana rzeczywistosc. na glownej ulicy, niedaleko ktorej mieszkamy, mieszka para bezdomnych. ona – lekko przygarbiona i kulawa, on – zaradny i energiczny. obydwoje usmiechnieci. ich dom, to ulozony na chodniku vis a vis kosciola materac, na ktorym spedzaja wiekszosc dnia. ich dobytek, to siatka, dwie koldry, kilka kartonow, plastikowy slupek i… miotla, ktora codziennie omiataja chodnik. kapia sie i zmywaja w pobliskiej fontannie. nikt ich nie zaczepia, nikt ich nie przegania. sa. kilka przecznic dalej, w witrynie banku santander mieszka siwowlosa, okutana w kilkanascie chust staruszka. ciagle cos podjada. tuz obok, na deptaku, co wieczor rozklada sie wierzacy. oblozony dziesiatkami podobizn chrystusa, sprzedaje usciski. za darmo. w najblizszej okolicy mieszka jeszcze kulawy, wariatka i psiarz. wszyscy zadomowieni wsrod luksusu, swiatel i szkla. stali mieszkancy. sa nietykalni, bo gdyby ich przegonic, byliby jak wyrzut sumienia. a tak, paradoksalnie, to sumienie uspokajaja.

Jedna myśl do “za granica”

Dodaj komentarz