czeski sen

zeszyty strony-15.jpg
http://picasaweb.google.com/maugoska/Peguche#

to miejsce od poczatku nie wygladalo na normalne. niby sniadanie zjedlismy jak zwykle, cukierkow od obcych od dziecinstwa wiemy zeby nie brac, owoce obieramy ze skorek, a jednak…
wychodzimy wlasnie ze sklepu, kiedy podchodzi do nas indianin, wygladajacy ni mniej ni wiecej jak indianin i zaczyna do nas mowic po… czesku. pozdrawia, usmiecha sie i zaprasza na wieczor na probe swojego zespolu.
acha.
idziemy nad wodospad. wyglada jak wodospad, jest wielki i piekny. wpadamy w euforie, wdrapujemy sie na gore, podziwiamy, schodzimy. siadamy. siadamy i nie jestesmy w stanie wstac. nie, to nie zmeczenie. cos wyssalo z nas cala energie, zamacilo w glowach, zaniepokoilo dusze. obok dzieci graja w siatkowke. graja w kamiennym kregu. to kilkusetletnie miejsce kultu, dom narodzin slonca.
ot tak.
w powrotnej drodze zaczynamy obserwowac. na kazdym slupie dziwne malunki, najblizszy wulkan, juz od kilku dni wiemy, ze swiety, na scianie domu plakat, podpis szaman zaprasza, jest nawet adres mejlowy. wieczorem docieramy do hostelu, padamy, zasypiamy. jutro jedziemy dalej.
nic z tego.
przyjechalismy tu na jedna noc. zostalismy szesc dni. wyjechalismy, by po trzech wrocic na dwa. wrocilismy na osiem. wlascicielka hostelu w koncu spytala, czy zamiast pokoju nie chcemy domku z kuchnia. ona tez przyjechala tu na jedna noc. dwadziescia dwa lata temu.

Jedna myśl do “czeski sen”

Dodaj komentarz