m e d i c i n a

 

ayahuasca.jpg
http://picasaweb.google.com/maugoska/Medicina#

stos kamieni. wokol niego wielkie, drewniane klody. plona. beda plonely cala noc, rozzarzajac kamienie. one musza byc gorace, bardzo gorace, az czerwone, az biale. obok szaman spokojnie przygotowuje sie do ceremonii. uklada kolejne elementy. po srodku wysoka tyczka, na niej zawiesza piora kondora i grzechotki z muszelek. po czterech stronach tej tyczki patyki z malunkami, kazdy inny. dookola kamienie tworzace okrag. wewnatrz okregu roze biale i czerwone, odwrocony do gory nogami zegarek, pomalowane, wypelnione ziolami i alkoholem butelki, kolorowe sakiewki i puszki ze sproszkowana kora, ze sproszkowanymi ziolami, to nimi beda posypywane kamienie, sloik z wywarem z tytoniu, wielka koncha, ktora bedzie sluzyla jako naczynie na ten wywar, male muszelki przy pomocy ktorych bedziemy wlewac go przez nos, najpierw lewa, potem prawa dziurka, swieczki, liscie tytoniu, tyton zmielony, bebny, piszczalki, drumla, dzwonki, woda, wiazki galezi, ktorymi pomocnik szamana bedzie oczyszczal kamienie a samemu szamanowi posluza jako kropidlo i w koncu „medicina”- wywar z ayahuasca, rosnacego na nizinach bluszczu, san pedro, rosnacego na wyzynach smuklego kaktusa oraz jeszcze jednego kaktusa, ktorego nazwy nie da sie ani wymowic, ani zapamietac. to wszystko vis a vis wejscia do temascalu.
temascal to kopula – pol kuli, pokryta plachtami (albo glina i plachtami) konstrukcja z powiazanych ze soba tyczek. ma jakies piec-szesc metrow srednicy i poltora wysokosci. wewnatrz, po srodku dol, w nim beda ukladane kamienie, na ziemi – trawa, wokol dolu powbijane w ziemie kwiaty. rozowe roze, male czerwone polne, galazki.
od kilku godzin jest juz ciemno. na znak idziemy sie rozebrac. mamy zostawic na sobie jak najmniej. wracamy, stajemy wokol ogniska. szaman podchodzi do kazdego i przy pomocy bambusowej rurki wdmuchuje nam do nosa tabake. wczolgujemy sie do temascalu. po kolei, najpierw ekwadorskie kobiety, potem biale kobiety, nastepnie biali mezczyzni i w koncu miejscowi. jest nas dwadziescia troje: szaman, jego pomocnik, ktory cala noc spedzi na zewnatrz, chlopak i dwie kobiety, ktorzy beda pomagac w srodku oraz my, uczestnicy ceremonii. jakim sposobem wszyscy miescimy sie w temascalu, nie mam pojecia.
rytual jest podzielony na cztery czesci. kazda wyglada podobnie, ale jest poswiecona innemu z zywiolow, inny ma tez cel.
powietrze:
szaman prosi o pierwszych piec kamieni. pomocnik wyjmuje po jednym z ogniska, oczyszcza i zostawia przy wejsciu. drugi pomocnik, ten wewnatrz, uzywajac poroza jelenia uklada je w dole. kazdy przychodzacy kamien jest posypywany trzema pachnacymi proszkami. pierwszy iskrzy i troche dymi, drugi miga jak rogwiezdzone niebo, trzeci dymi. ludzie zagarniaja, skierowuja ten dym na siebie, obmywaja sie nim. z minuty na minute jest coraz gorecej. ciala zaczynaja lsnic od potu. szaman robi grubego jak cygaro skreta z tytoniu. podpala go i tlumaczy, ze dzisiejsza ceremonia poswiecona jest konczacemu sie rokowi. odbywa sie, by podziekowac duchom za cale dobro jakie nas spotkalo, pogodzic sie ze zlem i poprosic o powodzenie w przyszlosci. taki jest przyswiecajacy nam glowny cel. pierwsza czesc ceremonii poswiecona jest powietrzu. ma nam uswiadomic dlaczego sie tu znalezlismy, czego pragniemy. przekazuje skreta kolejnej osobie. kazdy pali, obmywa sie dymem, czesc w milczeniu czesc na glos wypowiada prosby i nadzieje. wszyscy zanurzaja sie w skupieniu. przychodzi czas na wywar z tytoniu i medicine. nikotyna jest gorzka i gryzaca. kiedy wplywa do gardla, zabiera oddech, krztusi. medicina na poczatku jest slodka – ta slodycz jest troche podobna do opiumowej – mdlaca ale jednoczesnie fascynujaca; nastepnie robi sie gorzka, bardzo gorzka. kiedy ostatnia osoba oddaje pusta szklanke, szaman prosi o kolejnych osiem kamieni, instrumenty, wode i zasloniecie wejscia. zapada kompletna ciemnosc. ciemnosc tak czarna, ze czlowiek juz po chwili przestaje zdawac sobie sprawe gdzie sie zaczyna a gdzie konczy jego wlasne cialo. cisza. gorac. oddechy. nagle skwierczenie, swist polewanych woda kamieni. goraco, woda, para, ciezko oddychac, ciezko wytrzymac. uderzenie w beben, dolacza do niego kolejny, swist wody, spiew. przybadzcie, zaszczyccie nas swoja obecnoscia, duchu powietrza przybadz, duchu ayahuasca przybadz, duchu san pedro przybadz, duchu… zagosccie w naszych cialach, zagosccie w naszych sercach. cisza. czas znika. pojawiaja sie pierwsze wizje. znow woda na kamienie, syk i znow piesni, dzwieki tancza wszedzie dookola. ile to trwa, nie mam pojecia. w koncu wszystko milknie, szaman liczy do trzech i na trzy wszyscy krzycza „puerta!”, otworzcie drzwi. swiatlo ogniska zalewa wnetrze temascalu uswiadamiajac, ze wywar mocno juz dziala. wszyscy dookola sa kompletnie mokrzy od potu. czesc siedzi, czesc lezy na ziemi. powoli zaczyna dochodzic swieze powietrze, wymieniac sie, chlodzic. ludzie zaczynaja sie poruszac. kto chce moze wyjsc. niektorzy wymiotuja. to normalne, cialo i dusza wyrzucaja z siebie wszystko, co zle. niektorzy odpoczywaja. kto chce moze pytac, moze opowiadac co czuje.
woda:
na znak wszyscy wracaja, siadaja. ten cykl, cykl wody ma sluzyc oczyszczeniu. wypelnienie rytualu: rozsuniete na boki kamienie z poprzedniego cyklu ustepuja miejsca pieciu nowym. znow wprowadzenie, palenie tytoniu, w milczeniu, nie w milczeniu, wlewanie nikotyny, picie mediciny. kto nie chce, moze juz nie pic. jednak jesli zdecyduje sie na jeszcze, musi wypic, musi zjesc wszystko co dostal. kolejnych osiem kamieni. zamkniecie drzwi. ciemnosc. wszystko, co teraz zobaczycie, to wy sami, cokolwiek przyjdzie, cokolwiek bedzie chcialo odejsc, cokolwiek sie stanie, zaakceptujcie to, nie bojcie sie. bebny, spiewy, piekna jak krysztal wodo, przybadz, przybadz i oczysc nasze ciala, mysli i serca, taniec wody na rozzarzonych kamieniach, chwila ciszy, znow piesni, dluga cisza i nagle caly wodospad kropel spadajacych wszedzie dookola, chlodzacych kamienie, chlodzacych ciala, ostatnie dzwieki bebnow, raz, dwa, trzy, puerta! kilka osob placze, kilka osob sie smieje, kilka wpada w histerie. odpoczynek, pytania, wymioty, rozmowy, uspokajanie. i szaman i jego pomocnik zajmuja sie tymi najbardziej roztrzesionymi.
ogien:
powrot, piec kamieni, skrecony tyton, palenie, woda, wywar z tytoniu, medicina, osiem kamieni, prosba. tym razem wytrzymajcie na siedzaco jak najdluzej, schylcie sie, polozcie dopiero wtedy, gdy pozostanie na siedzaco bedzie kompletnie niemozliwe. ten cykl rozpali w sercach sile, by stawic czola wyzwaniom, by prosby mogly sie spelnic. wypali, zniszczy to co zle, co strasze, co przerazajace. bedzie trudno, mozecie sie bac, mozecie stac sie agresywni, mozecie plakac, mozecie czuc ze umieracie, wytrzymajcie to. to wy sami. szaman bierze butelke z alkoholem, podchodzi do kolejnych osob, nabiera alkohol w usta i nadajac dlonmi kierunek wydmuchuje prosto w twarz. czasem na tym konczy, czasem powtarza kierujac strumien na czakramy, na plecy. zasloniecie wejscia. ciemnosc. pierwsze dzwieki, pierwsza piesn, pierwszy krzyk. ludzie zaczynaja wariowac, drzec sie, plakac, szlochac, wyc, skamlec, charczec, wic sie. jest strasznie. im straszniej, tym piesni, tym dzwieki silniejsze, bardziej uparte, zawziete, im one silniejsze, tym wieksze pieklo rozpetuja, jest goraco, nie do wytrzymania, tak goraco jeszcze nie bylo, powietrze parzy, oddech parzy, ludzie szaleja, miotaja sie, przestrzen dookola wypelnia sie przerazeniem, piskiem, wrzaskiem, wrzatkiem, uno, dos, tres, PUERTA!!! nie ruszajcie sie. niech kazdy pozostanie w takiej pozycji w jakiej jest teraz. szaman spokojnym glosem zaczyna tlumaczyc co sie dzialo. dlugo gra na drumli, potem na dzwonku. kiedy robi sie chlodniej, wstaje i podchodzi do kolejnych osob, przymyka oczy i leczy, czysci, otwiera, uspokaja. kiedy konczy, siada. ludzie zaczynaja do niego podchodzic, pytac, mowic. on cierpliwie wysluchuje, odpowiada na pytania, tlumaczy. nikogo nie pozostawia bez odpowiedzi.
ziemia:
ciche granie na drumli, piec nowych kamieni, woda. ale tym razem inaczej. kazdy nalewa nastepnej osobie i podaje ze slowami dzien dobry. na dworze swita (jak to mozliwe, juz?). zamiast tytoniu i mediciny – jedzenie. cztery rodzaje, symbolizujace cztery cykle: powietrze – gotowana kukurydza, woda – prazona kukurydza, ogien – mieso, ziemia – owoce. ostatnie kamienie. jest ich jedenascie. pierwsze cztery, to zywioly, kolejne trzy, to matka, ojciec i przodkowie (duchy), ostatnie cztery, to kierunki, by juz nigdy sie nie zgubic. ostatni skret z tytoniu. teraz zamiast prosb, podziekowania. ostatnia ciemnosc. granie, piesni, spokojne, murmuranda. cieplo, gdzieniegdzie jeszcze ciche lkanie. cisza. prosba o otwarcie drzwi. jeszcze raz podziekowania i wychodzimy skladajac poklon porankowi. stajemy wokol dogasajacego ogniska, kazdy podchodzi do kazdego, przytula, pozdrawia, dziekuje. rozchodzimy sie. czesc idzie do domow, czesc, juz ubrana wraca i jeszcze siada przy ogniu, jeszcze cicho dzwiecza bebny, jeszcze kraza usmiechy, jeszcze cieplo oplata wspomnienie tego snu, co sie przysnil.

3 myśli do „m e d i c i n a”

  1. Dzi?kuje Wam za odwiedziny, niewiem czy mieliscie ?wiadomo??, ale przez 60 sekund o pó?nocy byli?cie
    w Wo?ominie, podejrzewam, ?e Szaman Wam tego nie powiedzia?, ale najwa?niejsze, ?e ja to widzia?em.

  2. niesamowite to co opisalas,zaraz przypomniala mi sie sesja u eli-czarownicy.tam tez wracalas do przeszlosci i osiagnelas po tym spokoj.zycze wam spokoju,milosci i wytrwalosci w tym co robicie. badzcie dla siebie dobrzy.

Możliwość komentowania jest wyłączona.