„Nie chcę pieniędzy, proszę o jedzenie…”

dzieci-ulicy-kambodza.jpg

Nie za bardzo się z dziewczynami lubimy. Właściwie odkąd się zorientowały, że my się zorientowaliśmy, obchodzą nas szerokim łukiem. Bo one mają działanie wyliczone na turystów kilkudniowych. Ci, co dłużej zostają, zaczynają być zagrożeniem. Jak my. Według nich. Ale nie mają racji, nie spojrzymy znacząco, nie szepniemy słówka, nie skomentujemy dwuznacznie. I nie będziemy oceniać. My tylko obserwujemy.

Wyglądają na kilkanaście lat. Jedna z nich jest w ciąży, więc może te kilkanaście, bliższe jest dwudziestu. Ale może i nie, bo kiedy zostają same, kiedy nikt nie patrzy, bawią się jak dzieci. Ganiają, przekomarzają się, śmieją. Ich rewir to dwa sklepy i pobliski bankomat. Każda z nich na ramieniu ma kraciastą chustę. W chuście małe dziecko. A w dłoni butelkę ze smoczkiem i ledwo resztką mleka. Chlupiąc nim jak grzechotką polują na turystów. Starsze pary, kobiety są najczęstszym celem. Pierwsi mają pieniądze, drugie – miększe serca.

Trik jest całkiem sprytny. Nie proszą o pieniądze. Podchodzą, zaczepiają i łamiącym się głosem, pokazując na dziecko, małe, zasmarkane i na pustą butelkę proszą o mleko dla niego. „I don’t want money, I want food…” Serce pęka na pół, kiedy się patrzy na te zabiedzone dziewczynki, które zamiast o siebie, dbają o maluchy. Ludzie często się łamią, idą z nimi do sklepu, idą do półki pełnej mlek i odżywek dla dzieci i biorą wielką puszkę wskazaną małą rączką. Kiedy potem, przy kasie, okazuje się nagle, że ta puszka kosztuje dwadzieścia kilka dolarów, mimo zaskoczenia, trudno jest im się wycofać. Dziewczynka stoi już przy nich i z pełną wdzięczności twarzą stokrotnie im dziękuje, że wspomogli ją w biedzie. Zapominają więc szybko o ciut za wysokim rachunku, zamiast tego myślą o smutnym losie tych dzieci, o smutnym losie Kambodży i swoim dobrym uczynku. Odchodzą zadowoleni.

A my kombinujemy – o co w tym wszystkim chodzi? Bo jeszcze nigdy w życiu, w żadnym ubogim kraju, tam, gdzie naprawdę biednie, nie widziałam dziecka karmionego inaczej niż kobiecą piersią.

Z Reth zagraliśmy va banque, mieszka tu od lat, jeszcze niecały rok temu był kierowcą tuk-tuka, a oni wiedzą wszystko:
– Słuchaj, za rogiem, pod sklepem stoją takie dziewczyny z małymi dzieciakami i wyłapują turystów, żeby kupili im mleko, kojarzysz je?
– No, kojarzę.
– Wiesz co, jeden facet – w półciemno blefujemy – powiedział nam, że one mają układ ze sklepem i potem to mleko oddają. Słyszałeś o tym? To prawda?
Bingo!
– No. Prawda. bo wiecie, gdyby poprosiły turystę, żeby dał im pieniądze, mogłyby liczyć najwyżej na jednego dolara. A tak… – Reth kalkuluje – … za jedno mleko będzie jakieś dwadzieścia dolarów, ze sklepem się dzielą po pół, to niech trafią na trzy-cztery osoby, to mają trzydzieści-czterdzieści dolarów. To dużo, bardzo dużo. Ja jako menadżer hotelu na miesiąc zarabiam trzysta. Ale to nie dla nich, to przeważnie rodziny je tam wysyłają. Ich rodzice często piją, grają w karty, leżą i jak się skończą pieniądze, to każą im iść i zarabiać. To jest dużo łatwiejsze niż mieliby pójść do pracy.
– Reth, a czy one przypadkiem nie powinny być w szkole? Wtedy, co stoją pod sklepem?
Spojrzał na nas nagle, trochę zaskoczony.
– Ja wiem, no może powinny…

No i jak to jest? Co myśleć? Czy da się ocenić?
Współczuć im, bo biedne? Bo być może nie one zadecydowały o swoim własnym losie? Krytykować, bo przecież jednak okłamują, oszukują, naciągają? Ganić turystów, że bezmyślnie kupują im to mleko, skazując tym samym na pozostanie na ulicy? I kto tak naprawdę tutaj jest ofiarą?

Post powstał na arcyklawym notebooku Acer Aspire TimelineX

 

6 myśli do „„Nie chcę pieniędzy, proszę o jedzenie…””

  1. Żyjąc w Singapurze rozmawiając z emigrantami wiele słyszała. Podobną historię też. Czy te dziewczyny mogłyby robić coś innego? Jakoś inaczej zarobkować ? W wielu państwach dla wielu ( często niepiśmiennych) dziewczyn wybór jest jeden żebry lub ulicy 🙁 Smutne bardzo. A bloga będę czytać od początku.

    Pozdrawiam rezydująca w Singapurze Kura z polskim rodowodem

Dodaj komentarz