kompletnie subiektywne obserwacje znad podrecznika

L1050924.JPG
http://picasaweb.google.com/maugoska/PeruKompletnieSubiektywnie#

umowmy sie. umowmy sie, ze jest fantastycznie. ze jest bezpiecznie, przyjaznie i pieknie. i tylko ja tego nie widze.
juz w milaflores witaja nas rzedy drutow kolczastych, wienczacych wysokie mury. to nie wszystko. zeby bylo bezpieczniej, te druty sa pod napieciem. wszedzie wisza tabliczki z ostrzezeniami. ulicami idzie sie jak monotonnym, betonowym kanionem.
tu mury sa jak naznaczenie. kiedy wyjezdzamy z limy, to one tworza pierwszy, drugi, dziesiaty plan. jak nieznosna ukladanka oddzielajaca, odgradzajaca od ludzi, od zycia. im dalej od stolicy, tym wieksze rysuja paradoksy. w tutejszych malych miasteczkach domy nigdy nie sa pokonczone, mury wokol domow – zawsze. albo: dom – ledwie stojaca chatynka sklecona z bambusa i lisci palmowych a mur wokol niej – murowamy, wysoki na 4 metry. z samego tego muru bylby porzadny dom. a jednak nie jest. nie wiem co trzeba by zrobic, zeby sie przez ten mur przebic. nie umiem tez sobie wyobrazic, ze ktos by nas tutaj ugoscil. i nie  moge sie pozbyc pytania, jak bardzo, jak dalece mozna sobie nie ufac.
bo to odgradzanie to jedno. ale przeciez tu na kazdym kroku, zupelnie inny, duzo smutniejszy mur – ludzki. gdy ludzie sie usmiechaja, wyrysowuje im sie ten usmiech przyjaznymi zmarszczkami na twarzach. tu twarze sa jak posagi wykute przez zgorzknialego rzezbiarza.
kiedy wsiadalismy do autobusu na polnoc, wszystko bylo nagrywane. bylo wyjscie, przy wyjsciu bramka, przy bramce dwoch kontrolerow. jeden przeszukiwal nas i nasze bagaze, drugi to nagrywal. potem, kiedy juz wsiedlismy, ten drugi wszedl i raz jeszcze nagral osobe po osobie, twarz po twarzy.
i po co? przeciez nie na pamiatke.
albo juz na miejscu, w mankorze, kazdy kontakt ciezki, wymuszony, oporny. polgebkiem i bez usmiechu. nawet wydawac nie chcieli z wiecej niz 10 soli. a 10 soli to jak 10 zlotych. zadna fortuna.
i czemu nie chcieli? nie ufaja. sami sobie tez nie ufaja. przy wjsciu na plaze sklecona z patykow strozowka. w strozowce calodobowa warta policji. siedza i pilnuja idacego dnem morza kabla telefonicznego. kabel ciagnie sie spokojnie z poludnia chile az do stanow. a tu musza pilnowac, bo… niedawno ktos go odkopal i ukradl.
ogladam to wszystko i jak moge, probuje sie nie zrazac do tego kraju, tych ludzi. bylismy tylko w dwoch miejscach, nic jeszcze przeciez nie wiemy. i wtedy sie okazuje, ze do zwyczajowych pytan skad jestes, jak sie nazywasz, ile masz lat, tu, w peru dochodzi leszcze jedno: a ile razy cie juz okradli?

Jedna myśl do “kompletnie subiektywne obserwacje znad podrecznika”

Dodaj komentarz