Pożar

DSC_7721.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Jedne z pierwszych kroków w Dżakarcie skierowaliśmy w stronę portowego targu. Mijana po drodze starówka straszyła wyprutymi z wnętrz i obdartymi z dachów resztkami po-holenderskich kamienic. Poza weekendami nieco martwa i zaspana jest mimo ogromnego zaniedbania naprawdę klimatyczna. Nie możemy się pozbyć wrażenia, że gdzieś było podobnie. Chyba w Montevideo. No ale targ, tam idziemy. Liczymy na to, że w odróżnieniu od starówki, niezależnie od pory dnia czy tygodnia będzie pełen życia. Że, jak to w portach bywa, będzie wrzał i kipiał.
I kipiał. Aż za bardzo. Czytaj dalej Pożar

Rozmowy Kontrolowane zawisły po raz piąty!

DSC_8488.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Z radością największą i dumą donosimy, że dołączyliśmy gościnnie do wystawy Sekarat, odbywającej się w centrum Taman Budaya (czy to bardzo nieładnie pochwalić się, że to największe centum kultury w Yogyakarcie – artystycznej stolicy Indonezji?).
Ogromnie dziękujemy za wsparcie ze strony indonezyjskich środowisk twórczych. Pomogły nam szczególnie Nisaul Aulia i Kaja Dutka  (tak, tak, to Polka). Gdyby nie one, najpewniej nie byłoby to możliwe:)

Post powstał na zajebistym notebooku Acer Aspire TimelineX

Dżakarta

DSC_7639.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Pierwsze, co mi przyszło do głowy na widok Dżakarty oglądanej zza szyby jadącego z lotniska klimatyzowanego autobusu to sękacz – jego niekończące się nawarstwienie. To miasto zdaje się przeczyć prawom fizyki. Tam, gdzie na zdrowy rozum, nie sposób upchnąć już niczego, szpilki się nie wściubi,  tutejsza rzeczywistość, nie wiem jakim cudem, wtrynia jeszcze uliczkę, jeszcze dom, jeszcze ścianę, stragan, sznury z praniem, doniczkę, motor, człowieka. Jednego, trzech, całą rodzinę. Gdybyśmy nigdy nie wysiedli z tego autobusu, napisałabym, że ul, że mrowisko – mrowi kolos o ponad 20 milionach twarzy zapełniających centrum, obrzeża i przedmieścia. Ale wysiedliśmy. Czytaj dalej Dżakarta

Wiosna, ach to ty!

komiks-marianna5.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Tym razem postanowiliśmy się nie certolić z jakimiś rzecznymi zakolami i zgarnęliśmy delikwentkę bezpośrednio do centrali. Niniejszym, ogłaszamy: K… (oleżanka) Zima A.D.2011 nieubłagalnymi prądami Oceanu Indyjskiego zmierza ku Europie. Jedyna wasza nadzieja w… przylądku Dobrej Nadziei? Ponoć lubi wciągać. Nawet pory roku.
A tymczasem my wpadamy w słodkie objęcia wiosny!
No dobra, dobra, mamy też dobrą wiadomość. Wiosna to tu początek pory deszczowej. No ale w takiej na przykład Boliwii…
Nic to, ściskamy z 7 stopnia szerokości geograficznej południowej 🙂

Post powstał na zajebistym notebooku Acer Aspire TimelineX

Terminal

DSC_7510.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Powód dla którego znaleźliśmy się na lotnisku w Banda Aceh w samym środku „muzułmańskiej gwiazdki” był prosty – promocja świąteczna. Trzy godziny samolotem do Jakarty w cenie autobusu jadącego cztery dni było prawdziwą okazją. Wszystkie agencje turystyczne i biura linii lotniczych były zamknięte. Na kupno biletu przez internet było za późno. Pozostało jechać i liczyć na to, że na lotnisku w ostateczności kupimy bilety od pilota. Czytaj dalej Terminal

„Korrida”

Korrida.jpg
KLIKNIJ TUTAJ, ŻEBY OBEJRZEĆ INNE OKŁADKI

I znów! W księgarniach pojawiła się właśnie piąta już książka o świecie, z okładką zaprojektowaną przez nas gdzieś między jednym a drugim bezdrożem. Tym razem o walkach byków. Kontrowersyjnie i krwawo.

Post i okładka powstały na zajebistym notebooku Acer Aspire TimelineX

Plotka?

DSC_7484.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Panie na prawo, panowie na lewo. Taki jest podział. Zgodnie z tym podziałem panie przesiadują w podcieniach przy sklepach, panowie zaś w betonowej niby-altance tuż przy plaży. I jedni i drudzy zajmują się tym samym. Siedzą, patrzą na rozdzielającą ich drogę, ziewają, gadają. W oczekiwaniu na transport do portu trafiliśmy do panów. Okryłam się ciut szczelniej i dołączyliśmy do siedzenia, patrzenia, ziewania i gadania. Usłyszeliśmy tam taką oto historię: Czytaj dalej Plotka?

Czarno-białe, czarno-białe, bęc!

zdjecie ze strony: http://petaduniauni.blogspot.com
Zdjecie pochodzi ze strony www.petaduniauni.blogspot.com

Pływamy w wodzie, jak co dzień, mijamy rozszeleszczoną od kolorowo-rybkowych podgryzań pobliską rafę, schodzimy trochę niżej nad piaszczystą łachę a tam zspłłpssss, zza skałki czarno-biały wąż się zgrabnie wysnuwa, zerka na nas z ukosa i krętym zawijasem odpływa w błękitną głębinę. Oddychamy z ulgą, bo to nie wiadomo, kto on taki, skoro nawet się nie przedstawił. Tego samego dnia pytamy miejscowych nurasów:
– Takiego węża czarno-białego widzieliśmy, bać się, czy nie? Czytaj dalej Czarno-białe, czarno-białe, bęc!

Popołudnie

DSC_7409.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Kota Sabang, popołudnie, a właściwie późne popołudnie, bowiem całe wcześniejsze jest zawieszone w trybie drzemiąco-przetrwaniowym. Trochę nie ma innego wyjścia, bo niewiele da się zdziałać, kiedy kiszki marsza grają, a tu grają Ramadanowo, (na) czczo/czczy/czci/czczą, przepraszam, zamyśliłam się, no tak czy siak, wiara bardziej duszom hartu przydaje niż ciałom, ciała trzeba porządnie nakarmić, żeby duszy szyków nie psuły. Ach, pokręciłam? Wybacz. Też głodna jestem, a człowiek głodny, kiedy przestanie już być zły, robi się lekko głupi.
Jak się nazywają te wszystkie cuda – roladki, placuszki, krokieciki, babeczki – trzeba by się tu urodzić, by pojąć. Choć… i to być może nie wystarczy? Bo co komu po nazwie, skoro ta sama panierowana mini potrawka potrafi skryć w sobie a to kapustę, a to marchewkę, a to makaron. Przepisów, recept, pomysłów na nie tyle, ile przekupek uwijających się radośnie za szklanymi gablotami. Trzeba tu żyć, na tym a tym dokładnie skrzyżowaniu, żeby się w tych różnorodnościach smaków połapać.
Ot na przykład:
Jest sobie w Indonezji taka prosta potrawa, nazywa się gado-gado. W trzech słowach i w teorii – warzywa z sosem z fistaszków. W praktyce – konia z rzędem temu, kto znajdzie dwa identyczne przepisy. Bo jedni mówią, że w sosie musi być mnóstwo chilli, inni, wręcz przeciwnie, wolą więcej cukru. Ktoś wrzuca liść lemonki, ktoś orzechy mieli na zupełną miazgę, kto inny tylko trochę. A to dopiero sos! Co należy nim polać? No jak to co? Warzywa! No ale jakie warzywa? Na rogu dają surowe i koniecznie z jajkiem. Pójdzie pomidor, sałata, ogórek, kiełki soi. Ale przecznicę dalej pani się obruszy: no jak to? same surowe? Kochana, ja ci mówię, najlepsze są gotowane, byle nie za długo i z prażoną cebulką. Kilka metrów dalej usłyszysz jeszcze o tempe, które warto dorzucić. Nie wiesz, co to tempe? O raju, nigdy nie skończę pisać tego tekstu jak zacznę tak wszystko tłumaczyć… I mrówki mi obiad wtrąbią, po całym dniu upragniony.

Post powstał na zajebistym notebooku Acer Aspire TimelineX