KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA
Siedzę przy stole, w swetrze, w kuchni, w betonie. Obok mnie kaloryfer, garnki i lodówka. Przypominam sobie jak jeszcze chwilę temu było nam ciężko, zimno i wilgotno. Jak każdego poranka budziłem się w namiocie podduszony wszystkimi ubraniami, które na sobie miałem, bo po czterech latach podróży mój śpiwór zmienił się w kawałek zimnej, podgniłej szmaty. Jak ciężko było rozruszać się i rozgrzać zanim udało się zrobić ciepłą herbatę, bojąc się, że zaraz skończy się ostatnia butla z gazem. Jak wieczorem w szczerym kapadockim polu przez dwie godziny próbowaliśmy rozpalić ognisko z wilgotnych od rosy gałęzi, oskarżając się, że nie ma wśród nas nikogo, kto umiałby zrobić to pierwszą zapałką.
I przypominam sobie tą jedną kolacje w namiocie. Czytaj dalej Kolacja z marzeń