Zielono mi.

delta-mekongu.jpg
KLIKNI TU, ŻEBY ZROUZMIEĆ, O CO NAM CHODZI:)

Żółte – bure – żółte – bure – żółte – bure – o-ooo.

Pociąg osobowy relacji Bangkok – Ayuthaya, 12 kwietnia 2009, pamiętam jak dziś, Tomek też pamięta, tylko on boleśnie, tak jak się pamięta kubły zimnej wody na głowę, rozczarowania i zawiedzione konfrontacje marzeń z rzeczywistością. 12 dni po wylądowaniu w Azji, skwar niemiłosierny, tłok niemiłosierny, wagony nierówno, tu-tuk, tuk-tu, poranek, noc się mgliście przeciera, ale zamiast dzień rodzić, obnaża suchy smutek, szeleszczącą kurzem jałowość pory suchej, samego jej grand finale, kiedy po horyzont tylko żółto i buro i tylko buro i żółto. Stoimy, bo miejsc nie ma, patrzymy przez dziurę po oknie, chyba dość bezmyślnie, zaspanie nas ratuje, a tu nagle tu-tuk, tuk-tu i tu-tuk wspomnieniami zatrzęsło, myśl, z niej słowa, mówię: Czytaj dalej Zielono mi.

„Byle dalej”

byle-daleji.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ INNE NASZE OKŁADKI

Znamy się od trzech lat. Nie widzieliśmy się nigdy. Marta i Bartek. Poznaliśmy się w artykule Życia Warszawy. Dziewczyna, którą bardzo polubiliśmy, ale też nigdy nie spotkaliśmy, napisała o NICH i o nas. My jedziemy ze wschodu na zachód. Oni jechali z zachodu na wschód. Do tej pory spieramy się, kto pojechał w niewłaściwą stronę:)

Kochani, cudowna relacja z lekutko szurniętej przygody okrążania świata w (no musimy :P) niewłaściwą stronę 🙂
Z okładką made in TAMTARAM oczywiście.
Polecamy bardzo!!!

Post oraz obie okładki powstały na zajebistym notebooku Acer Aspire TimelineX

Smacznego

pajaki.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

„A za ile byś zjadł wszystkie liście z drzewa?… A ty żywego wróbla?… Ale z piórami czy bez?…”

Jeszcze w podstawówce się zaczęły, a może i w przedszkolu, licytacje na obrzydlistwa, ohydy, paskudztwa, kto kogo bardziej, komu gorzej; ja, ja wygram, pierwszy wymiękniesz, nie dasz rady, zemdli cię, wstrząśnie i zdławi ta myśl, to wyobrażenie. Czytaj dalej Smacznego

Fajne miejsce

komiks-angkor-wat.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

W zakamarkach Angkoru kryje się historia. Historia królów-bogów, władców wielkiego imperium, chyba największego, jakie ta część Azji kiedykolwiek widziała. Długo by opowiadać o ich eskapadach, ambicjach, sukcesach, porażkach. I długo by opowiadać kto i na czyją cześć wzniósł którą z tutejszych budowli. Ale to wielkie sprawy. A dla nas, tak się złożyło, Angkor to miejsce intymne, ciche, niemal prywatne. Czytaj dalej Fajne miejsce

Tonle Sap – gdzie rzeka zawraca swój bieg

komiks-na-ryby.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Wiejska zagroda. Trudno powiedzieć, że wioska, bo wioska to jednak jakieś skupisko, jakiś organizm, a tu chaty są, ot, nieregularnie, każda sobie, rozsypane wzdłuż drogi. Wcześniej, ta droga była rozmazującym się w strugach monsunu czerwono-brunatnym klepiskiem. Od niedawna jest asfalt. Dla kraju to dobrze, wiadomo, komunikacja, transport – ważne sprawy, ale dla żyjących przy niej ludzi jednak gorzej. Hałas, pędzące samochody, autobusy, ciężarówki, smród i niebezpieczeństwo dziesięć metrów od domu. Oni nic z tego asfaltu nie mają. Czytaj dalej Tonle Sap – gdzie rzeka zawraca swój bieg

Migracje

komiks-tonle-sap.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Nawet nie wiem jak się ta wioska nazywa. Pojechaliśmy tam któregoś niedzielnego przedpołudnia, nie do końca wiedząc, czego się spodziewać. Żeby zobaczyć pływające wioski trzeba wykupić wycieczkę albo wynająć łódź, a ani na jedno ani na drugie nie mieliśmy ochoty. Wsiedliśmy więc na rowery i pojechaliśmy w ciemno. Czytaj dalej Migracje

Zima unicestwiona! Wygraliśmy!

marianna6-unicestwienie.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA Z WARSZAWY (zdjęcia INEZ)
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA Z PHNOM PENH

Według międzykontynentalnego jury w postaciach jego i mnie, w tegorocznym pojedynku w Międzykontynentalnym Paleniu Marianny, bezapelacyjnie, jednogłośnie i miażdżąco wygrała… wiosna!
Nie wiemy jak Wy, ale my bawiliśmy się wystrzałowo.   Czytaj dalej Zima unicestwiona! Wygraliśmy!

„Nie chcę pieniędzy, proszę o jedzenie…”

dzieci-ulicy-kambodza.jpg

Nie za bardzo się z dziewczynami lubimy. Właściwie odkąd się zorientowały, że my się zorientowaliśmy, obchodzą nas szerokim łukiem. Bo one mają działanie wyliczone na turystów kilkudniowych. Ci, co dłużej zostają, zaczynają być zagrożeniem. Jak my. Według nich. Ale nie mają racji, nie spojrzymy znacząco, nie szepniemy słówka, nie skomentujemy dwuznacznie. I nie będziemy oceniać. My tylko obserwujemy. Czytaj dalej „Nie chcę pieniędzy, proszę o jedzenie…”

Coś wielkiego

komiks-puppets-parade.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Pomyśl, że masz pięć, dziesięć, może trzynaście lat i tak na dobrą sprawę, nie za wiele dobrego w życiu cię spotkało. Mieszkasz w przytułku dla sierot, bo twoi rodzice nie żyją. Albo nie masz rąk, bo pracując na polu natrafiłeś na jedną z niezliczonych min. Albo własna rodzina zmuszała cię do żebrania, bo ładna siedmiolatka z niemowlakiem w ramionach wzbudza więcej litości, więc może lepiej zarobić. Że dobrze wiesz, jak to jest, musieć spać na ulicy, jak to jest być głodnym i przeganianym przez ludzi, bo żebrząc psujesz wakacje gościom hotelowym.
Wyobraź sobie to wszystko i pomyśl, co myślą o sobie dzieciaki, których życie jeszcze bardzo niedawno tak właśnie wyglądało. Albo wciąż wygląda… Czytaj dalej Coś wielkiego

Czwarte Międzykontynentalne Palenie Marianny! Pojedynek?

komiks-marianna-kambodza.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA 

Czas utopić Marzanne! Czas unicestwić zimę!
Jeżeli Wasza tegoroczna zima jest choć w połowie tak upierdliwa jak nasza tegoroczna Marianna, to znaczy, że będzie niepowtarzalnie. Było naprawdę trudno, bo i czasem zawładnęła jakaś sztuczka magiczka, znikając go zupełnie i materiały w Kambodży (nie jakieś tam frykasy, zwyczajne – klej, tektura) wołają o pomstę do nieba. No więc było okropnie oraz bardzo ciężko i z tego właśnie powodu, tym razem, zamiast jednej Marianny zrobiliśmy dwie!
Bo… Czytaj dalej Czwarte Międzykontynentalne Palenie Marianny! Pojedynek?

Podróż za jeden uśmiech

podroz-za-jeden-usmiech.jpg

Będzie z innej beczki. Znaczy nie do końca o egzotycznych krainach, ale o egzystencji.
Tak się poskładało, że prośby w niebo wznoszone: „o niechby-że-błagam wpadła jakaś robota czy dwie, bo zaraz będziemy spłukani” zostały wysłuchane. Siedzieliśmy więc sobie w pokoju hotelowym nad tym i tamtym projektem, klikaliśmy przykładnie, starając się czasem robić krótkie przerwy na sen, a w międzyczasie tak zwanym, rozkminialiśmy sobie żywota naszego meandry.
A czemu tak stacjonarnie i z własnej woli skazani na trzy tygodnie w dziesięciu metrach kwadratowych? Cóż, co tu dużo gadać, wydatki rowerowe mocno nas przetrąciły; tak to niestety już jest, kiedy się podróżuje… no właśnie: na niskim budżecie*. Czytaj dalej Podróż za jeden uśmiech

C.D.N.

Ciąg dalszy nastąpi!
W zasadzie już następuje.
No wiemy, wiemy, przepadliśmy zupełnie, zaczęły aż przychodzić mejle zaniepokojone, co z nami, czy może coś źle…
Źle?!
Nie. Nie źle. Nie nieźle nawet. Dobrze, całkiem dobrze jest, tylko gęsto, aż lepko od wydarzeń się zrobiło.
Duuuużo, nie zawsze fascynująco, ale niezmiennie zaskakująco i… jak zwykle, zupełnie inaczej niż miało być.
Codzienność codzienna bezlitosna była.
W niedzielę, w końcu, ryknęliśmy na nią: prrrrrrr!!!
i… zasnęliśmy snem zmęczonego.
Dzięki temu, dziś, znów zaczynamy nadawać.
Pierwszy Tomek…

Post powstał na arcyklawym notebooku Acer Aspire TimelineX

Kambodża A.D. 2001

kambodza-miny.jpg

– Gim’me youl passport and pipty dolars, I make you visa! – klepał mnie po ramieniu i nie chciał się odczepić. Wyglądał tak, że jedyne, co byłabym skłonna mu dać to baj, baj, krzyżyk na drogę. Czy ktoś się na to nabierał? Hmm, być może i tak, inaczej by go nie było, brodzącego w tym błocie pomiędzy krytymi blachą nędznymi barakami. Tak. Tak właśnie jawi mi się ta granica, kiedy sączę wspomnienia sprzed 11 lat. Aranya Prathet – Poipet, Tajlandia i Kambodża, to przejście nie cieszyło się zbyt dobrą sławą. Bo?

Czytaj dalej Kambodża A.D. 2001