buenos malowane

DSC_3716.jpg
http://picasaweb.google.com/maugoska/BuenosAiresGraffiti#

– e! amigos! que pasa?!
slowo amigos, w tym wydaniu nie wrozy niczego dobrego, wynurzamy glowy z plecaka, w ktorym zanurkowalismy szukajac aparatu…
z chmury marichuany wynurzylo sie dwoch podrostkow, niemal zywcem wyjetych w warszawskich blokowisk, dresik, zloty lancuch, wyraz twarzy, mina numer trzynascie, masz pecha, to nasz rewir…
– que, que pasa?
– chcecie to zamalowac?
– co? nieeeee…. – uf, rozluznilo sie troche – zdjecie chcielismy zrobic, zajebiste graffiti, to wasze?
– nie… ale wiemy czyje! to nasz kumpel! – duma wypiera zadziornosc.
przygladamy sie olbrzymiej, wlochatej dzdzownicy przeszywajacej na wylot ludzka postac. podchodzimy blizej. czerometrowa dlugosc i idealna powtarzalnosc segmentow, dzdzownica zawdziecza perfekcyjnie wykonanemu szablonowi. przewiercona postac malowana jest tradycyjnie, pedzlem i farba, ktora splynela po scianie efektownymi zaciekami. calosc podpisana imieniem i nazwiskiem. po prostu. jak prawie wszystkie tutejsze malowidla.
sloneczne popoludnie w palermo, kolejny raz zaskoczylo nas ich iloscia i roznorodnoscia. prawie kazde skrzyzowanie, kazda brama i mur, maja swoje opowiesci. dzis, tak jak w poprzednie dni w san telmo, recolecie, la boca czy centrum, znow jestesmy zaczarowni tym, co sie dzieje na scianach buenos aires. nowoczesne graffiti przeplataja sie z tradycyjnymi malowidlami, pokazujacymi historie i kulture stolicy, kolorowe murale sasiaduja z ogromnymi obrazami z kafli, tworzonymi przez znanych artystow. mieszaja sie style i techniki, tematy i kolory, przekazy i inspiracje.
jednak najbardziej budujace jest to, ze nikt ich nie zamalowuje, nikt nie niszczy. wrecz przeciwnie, samo miasto czesto  zamawia u tworcow te scienne dziela sztuki. zdobi nimi pasaze, przejscia podziemne, sciany budynkow. a kiedy zaczynaja sie starzec, kiedy zaczyna odpadac tynk, natychmiast je odnawia, odmalowuje. a ludzie? nikt nie pilnuje, zeby ktos sciany nie zamalowal. tu ludzie pilnuja, zeby nikt nie zamalowal zamalowan.
– a wy z jakiejs gazety?
– nie, nie. po swiecie jezdzimy i jak widzimy cos pieknego, to utrwalamy to na zdjeciach. w patagonii gory i lodowce a tutaj, w buenos te sciany.
– aaa. wiecie, to my tu jeszcze postoimy chwilke, wiecie, zeby wam sie ten aparat przypadkiem nie zapodzial.

ha! w warszawie tez sie dzieje!
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/51,98239,6888654.html?i=4
wielkie gratulacje!

7 myśli do „buenos malowane”

  1. nie, nie… to by?o nawi?zanie do zaj?? u prof. Szulkina pt. ‚dramaturgia chwili’. tam w?a?nie trzeba by?o pisa? krótkie historyjki na zadany temat. Twoja historyjka spokojnie mog?aby si? tam wpisa?.
    wi?c to raczej chodzi o zaliczenie ‚dramaturgii chwili’ dla Ciebie, maugo?ka 🙂

  2. W niektórych obrazach amigos polecieli nawet Danielem Mrozem 🙂 Naprawd? ?wietne, ale lepiej trzymajcie si? z dala od tej ich maryhuany. Albo si? chocia? ograniczajcie.

    A! Wiecie? B?d? mia? pieska, a w?a?ciwie piesk? *cieszy si? jak g?upi*

    I jeszcze jedno. Gryzipiórek z ?ycia Warszawy w artykule o Was zjeba? adres strony. Wed?ug niego to http://www.tamtaramtam.pl. :/ Tak, ?e nie spodziewajcie si? zalewu nowych go?ci raczej.

Dodaj komentarz