oruro

zeszyty strony-27.jpg
http://picasaweb.google.com/maugoska/Oruro#

kiedy bledna barwy karnawalu, oruro zaczyna mienic sie barwami zycia. targ odswietny, targ confetti, serpentyn, masek, muzyki, tortow, zamienia sie w targ codzienny, ziemniaczano-serowo-chlebowy, a dnie przeciete na pol dwugodzinna sjesta wypelniaja czas miedzy poniedzialkiem a sobota. zapelniaja sie uliczki adwokatow, krawcow, handlarzy, ozywaja bazary, przekupki rozstawiaja swoje kramiki, zebracy zajmuja swoje stale miejsca, sprzedawcy linijek, masci, melodeklamacji, okularow, szczescia, przekrzykuja klaksony samochodow i siebie nawzajem, a miedzy tym wszystkim, kiedy przyjrzec sie uwazniej, siedzi na chodniku starzec z talia kart w dloni, staruszka sprzedaje zasuszone kopytka, ziola i masci a jej sasiadka, przy uzyciu slodkich, bialych tabliczek z wizerunkiem samochodu zapewnia dobra transakcje stojacemu naprzeciw niskiemu, niepozornemu mezczynie. wszystko tetni, zyje, miesza sie i zaciekawia. i intryguje. i zastanawia. bo mimo tylu prob, tylu misji, tylu wysilkow kosciola, mity, wierzenia, zabobony, sa tu wciaz zywe. i nie jako podania i legendy. one sa codziennoscia. one ta codziennosc tworza, to dzieki nim, to wszystko tak sie mieni.
a w niedziele miasto zamiera. ulice pustoszeja, cichna, powietrze staje. nie ma nikogo, nie ma gwaru, nie ma ruchu. wszystko nagle znika. a gdzie? trudno powiedziec. na pewno nie w kosciele, bo ten tez jest pusty.

4 myśli do „oruro”

Dodaj komentarz