prezent

DSC_6141.jpg
http://picasaweb.google.pl/maugoska/Swieta#

czasami los chce miec pewnosc, ze marzenie sie spelni.
najpierw przyniosl sjeste. dorwala nas w muzeum, informacja od pracownikow, ze musimy juz wyjsc. kiedy wrocilismy po poludniu obejrzec nieobejrzane, zaskoczeni naszym powrotem, zaczeli wypytywac. a co, a jak, a skad. z polski? a to niespodzianka, bo tutaj polka pracuje! i tak nas pani krystyna przytulila rozmowa, opowiesciami, cieplem i… informacja, ze owszem, ze jest tu ksiadz, salezjanin, dokladnie na naszej drodze. dostalismy numer telefonu.
potem na targu warzywnym targnal intuicja. chodz tomek wczesniej na barke, ja wiem, ze tu wszystko sie spoznia, najwyzej poczekamy… weszlismy jako ostatni, bo odplynela szybciej. dwie prawie godziny przed czasem.
na lodzi, gdy zawiodl telefon i nie chcial sie dodzwonic, podsunal zakonnice. naprawde? do padre zislao? a przeciez ja tam plyne! mozecie wysiasc ze mna, zadzwonie tylko, zapytam, czy miejsce jest na parafii.
a kiedy zadzwonila, nagle sie okazalo, ze gdyby jednak to wszystko, wciaz jednak bylo zbyt malo, dorzucil kolejna podpore, ksiadz mial wsiasc na ten statek.
i tak bysmy sie spotkali…

przepieknie dziekujemy.
za wzruszajaca wigilie, lamana po polsku, oplatkiem, za dni spedzone, czas, madrosc, za nocny rajd bezdrozami, uwage, usmiech, rozmowe, za jedna z tych chwil przeslicznych, w ktorych ma sie wrazenie, ze sie zlapalo za nogi samego pana boga.

4 myśli do „prezent”

Dodaj komentarz