marina bay

za kazdym razem, przechodzac tedy, zastanawialismy sie, jakie to uczucie, kiedy przychodzisz rano do pracy, szef wola cie do siebie i mowi: sluchaj, jest w singapurze zatoka, malo zagospodarowana, na razie jest kilka hoteli, koncza wlasnie budowac opere, jest jeszcze kilka inwestycji, ale w gruncie rzeczy nic tam nie ma. rzad natomiast chcialby stworzyc cos wyjatkowego, zagospodarowac caly ten obszar. pieniadze sa niewazne, bo to ma byc wizytowka kraju, a singapur jest bogaty. na dzien dzisiejszy, zalozenie jest jedno: wszystko jest mozliwe. wymyslaj!
no i myslelismy o tym uczuciu, tym momencie zanim sie zacznie mozolna, zmudna praca, tych chwilach, kiedy w wannie, w czasie snu, w metrze, samochodzie, lesie, sklepie pojawiaja sie natchnione, niesforne rozblyski i zagluszajac caly swiat krzycza wnieboglosy: niech to miejsce bedzie jak morze! niech bedzie ogromna fala, zbudujmy wiezowce tak, by linia horyzontu tworzyla wzburzone morze i, i jeszcze niech na koncu bedzie wielki hotel, niech bedzie z trzech wiezowcow-filarow, jak… jak cyrkle, a na nim, a na nim niech bedzie zawieszony wielki frachtowiec, tak! a budynki za nim beda wzburzona przez niego woda. a… a na dachu zrobmy basen, ogromny, i taki, zeby swoja krawedzia dotykal do krawedzi budynku, pod niebem! jezu! jaki to bedzie widok! a jego elewacja niech faluje na wietrze jak ocean! a tam… tam zrobmy stadion, a boisko bedzie… na wodzie! i bedzie polaczone z hotelem mostem, mostem… jak.. jak spirala dna i bedzie mial trzy tarasy! wiszace nad woda! a obok wielki kwiat, tak, budynek jak kwiat, i, i jeszcze, zeby ludziom dobrze bylo to zamontujmy takie wiatraki czerpiace energie z baterii slonecznych, jak czlowiek bedzie pod nimi stawal, to fotokomorka uruchomi turbine. i… i nawilzacze powietrza, ozezwiajacy labirynt nad chodnikiem, a w parku, w parku zrobmy wielkie palmy, parasole, ktore w nocy oswietla cala okolice, a w glownym centrum handlowym niech bedzie rzeka i niech plywaja po niej gondole, a wiezowce niech maja takie wneki i niech w nich rosna drzewa, zielone miniparki i… i… i…a…
i siedzisz tak, siedzisz? skaczesz! machasz lapami, tlumaczysz, wymyslasz zadyszasz sie tlumaczac, potem przelewasz to na papier, zamieniasz w zerojedynki projektow i pelen wiary i uniesienia, ale tez obaw i strachu prezentujesz. panstwo siedza, sluchaja, patrza, potakuja, ale miny kamienne, profesjonalisci, spotkanie sie konczy i… czekasz.
az w koncu nadchodzi ten dzien. przychodzisz rano do pracy, szef zgrania cie do siebie, chwile jeszcze czeka az w koncu sie usmiecha. robimy!
rany boskie, jak oni musieli sie cieszyc…
bo marina bay, to nie jedna, nie dziesiec, ale kilkadziesiat jesli nie kilkaset inwestycji skladajacych sie na calosc. futurystyczna, niezwykla koncepcje, ktora zrodzila sie w ich glowach. bajka!

a my, chodzac tam i patrzac na zaczatek tego co ma powstac, nie moglismy oderwac oczu i po raz pierwszy w zyciu bylismy naprawde dumni z… tak, z homo sapiensa, ze jest w stanie wymyslic, zaprojektowac i stworzyc cos tak niesamowitego.

8 myśli do „marina bay”

  1. Gorg! mamy dramaturgie mamy! Gosce sie kremik konczy, wiesz kurwa stary co to znaczy?
    :))))

    no. to teraz wam zdradzimy tajemnice. singapur panstwo piekne. bo policyjne:)opozycja gdzie siedzi, nikt nie wie a rzady trzyma jedna jedynie sluszna partia. socjalistyczna oczywiscie. widzicie jaka szanse stracilismy w ’89?!

Dodaj komentarz