Smacznego

pajaki.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

„A za ile byś zjadł wszystkie liście z drzewa?… A ty żywego wróbla?… Ale z piórami czy bez?…”

Jeszcze w podstawówce się zaczęły, a może i w przedszkolu, licytacje na obrzydlistwa, ohydy, paskudztwa, kto kogo bardziej, komu gorzej; ja, ja wygram, pierwszy wymiękniesz, nie dasz rady, zemdli cię, wstrząśnie i zdławi ta myśl, to wyobrażenie. No tak, wyobrażenie, bo przecież nikt poważnie tego nie traktuje, daj spokój, taki jeden Marcin jadł własne kozy z nosa w czasie leżakowania, to pamiętam, nie bardzo dzieci chciały się z nim bawić, ale przecież to zupełnie co innego, bo z tymi wróblami, liśćmi, piórami i całą resztą, to o wygadanie chodziło, o to kto gorzej wymyśli; szaleniec jakiś musiałby się trafić, żeby rzeczywiście, nawet Marcin by w to nie wszedł, nawet za cukierki, co nie?
Kochałam tą zabawę. Do tej pory kocham. Niech no się tylko trafi jaka prowokacja, niech tylko rzeczywistość podsunie jaki przyczynek, żadnemu nie daruję, czasem przez to palnę gafę w towarzystwie, no w moim wieku takich to raczej już nie wypada – ci w moim wieku myślą, czasem ciut przesadzę, no bo ile można, ale nie pamiętam, żeby się zdarzyło, żebym odpuściła, że to mnie zemdliło, jakąś mam taką konstrukcję, że mnie to nie rusza a tylko bawi i cieszy. Więc pewniak to raczej był, na tym wielkim rondzie, co w samym centrum miasta przez które przejeżdżaliśmy; przekupki przycupnięte na tych swoich straganach, a przed nimi tace, a na tacach… pająki. Ja rozumiem, że można zjeść jakieś larwy, świerszcze, mrówki czy inne owady, każdy Taj ci to powie, samo zdrowie, miód, no ale nie pająki, wielkie jak dłoń, włochate, czarne pieczone pająki. No więc długo nie myślę, rany, taka okazja nieprędko się powtórzy, kto wie, może i nigdy, rzucam Tomkowi przez ramię:
– Za ile byś zjadł pająka?
Minę mam wiem jaką, pedałuję w tryumfie, nawet się nie oglądam, tylko czekam co powie. Czekam, jadę, czekam, cisza, nic nie mówi, może nie usłyszał, odwracam głowę, patrzę, a on z przekupką gaworzy, asortyment ogląda, podjeżdżam do ferajny, co się wokół zebrała okrasić nudną codzienność; zje białas pająka?, pytanie tygodnia, miesiąca, może obstawiają, uda się czy nie uda, podjeżdżam, a ten się śmieje i znad tej wielkiej tacy wypala szelma do mnie:
– Za ile mnie pocałujesz jak zjem tego wielkiego?
A niech go!
– Nie wiem. Za miesiąc?

Post powstał na arcyklawym notebooku Acer Aspire TimelineX

13 myśli do „Smacznego”

  1. Hmmm…podejrzewam, że zjadłabym takiego pająka….pewnie z przerażeniem i ze wszystkiego co jadlam do tej pory miałabym największe opory z wsadzeniem go do ust, ale ekscytacji też by nie zabrakło. Aż dałaś mi do myślenia czy można zjeść coś gorszego od włochatego pająka…i na włochatego szczura to już raczej bym się nie skusiła.

  2. Odpowiadam od konca 🙂
    Ola nozki smakowaly troche nijak, glownie panierka. Najwiecej smaku i „miesa” bylo w odwloku. Miesko bylo mieciutkie isakowalo jak polaczenie kurczaka z watrobka. Kolor szarocimny.
    Generalnie wiecej tego jesc nie bede. Wole krewetki 😉

    Mamusce i Carambie nieodpowiadam by chyba wy miedzy soba po prostu rozmwaicie 🙂 Maugoska pyta co sie stalo z adapterem Bambino.

    Andrzej no zobaczymy zobaczymy mamy w rzanadrzu kilka zdjec na temat jajka. Ale nie moge zdradzic. Narazie jeszcze ja piwo stawiam 🙂

  3. A co cenzura, z Mamuśką nie mogę sobie porozmawiać,
    a ten adapter Bambino to zdaje się, że Maugośka miała
    ale normalka, co się stało z nim musi wiedzieć Mamuśka,
    skąd ja to znam. Tomek a jak tak stawiasz piwo to może
    i ja się załapie 🙂

Dodaj komentarz