O etyce podróżnej

komiks-o etyce w podrozy.jpg

Jakiś czas temu, przy okazji opowieści o Dżakarcie pojawiło się wśród komentarzy zastanowienie – Pani Krystyno, pięknie dziękujemy, bo sprowokowało nas ono do jeszcze głębszego przemyślenia tematu i ubrania przemyśleń w słowa – „… czy publikowanie takich zdjęć jest etyczne? Spróbujcie wyobrazić sobie siebie na miejscu tych mężczyzn zanurzonych w śmieciach, a potem pomyślcie, że wasze zdjęcia to atrakcja do oglądania dla każdego…”

Zanim napiszę dalej…
Tu jest opowieść: „Ich dom” – kliknij, żeby przeczytać
A tu zdjęcia: Jakarta slumsy – kliknij, żeby obejrzeć

Temat etyki jest trudny. Już w obrębie jednej kultury jest trudny. Ale kiedy zaczyna obejmować dwie czy więcej kultur na raz (Pani Krystyna pisząca z Ameryki Południowej, zdjęcia robione w Azji, my – myślący po europejsku) komplikuje się niesfornie. Nijak nie wiadomo, którym z wzorców się posłużyć, którą miarką mierzyć. Czy nierozstającym się z komórką, fotografującym wszystko, non-stop i publikującym to natychmiast w internecie Azjatą? Czy nieprzystępnym, wciąż jeszcze wierzącym, że zdjęcia kradną duszę Indianinem? A może przeczulonym na punkcie prawa do prywatności i ochrony swojego wizerunku Europejczykiem? Nie czuję się na siłach dokonać tego wyboru, jedno wyklucza drugie. Dlatego zmierzę to nami, nami w konkretnej sytuacji – oglądania świata i mówienia o nim, i naszym własnym sumieniem. Będzie subiektywnie.
Zakładam, że mamy prawo opowiedzieć innym o tym, co widzimy w czasie naszych podróży. I słowem i obrazem. Czy to będą zdjęcia, czy to będą rysunki nie ma większego znaczenia. No więc opowiadamy, a opowiadając narzucamy sobie dyscyplinę szczerości i dyscyplinę szacunku do spotykanych ludzi. To kwestie bardzo istotne, bo dla nas ta dyscyplina jest kluczem rozwiązującym dylematy etyczne.
Świat jest jaki jest. I zachwycający i odpychający. Śliczny i paskudny. Porywający, nijaki, łagodny, agresywny. Różny. Bardzo różny. Najbanalniejszy z banałów? Zróbmy eksperyment. Wyobraź sobie teraz, że wchodzisz do księgarni. Sięgasz na jedną z półek i wyciągasz album. Tytuł albumu – „Polska”. Dobrze znasz Polskę, prawda? Obejrzyj zdjęcia w albumie. Tatry zamglone o świcie. Kościół Mariacki w gołębiach. Warszawa tonie w zieleni. Mazury, Kaszuby, Bałtyk. Rybak zamyślony oparł się o wiosło, góral pogania konia ciągnącego bryczkę, dzieciaki kolorowe tańczą na dożynkach. Słowik, żubr, bocian, łąka. Zamknij album, odłóż i wyjdź na ulicę. Czyżby czar nagle prysł? Znów chlapa, chwilowa odwilż? Szaro, buro i gnuśnie? To właśnie ta różnica, którą się staram opisać. Z jakiego powodu gdzie indziej, miałoby być inaczej?
Świat nie jest zły i straszny, świadczą o tym choćby uśmiech i ciepło ludzi, których spotykamy. Ale nie jest też bajką z ulotek reklamowych i pełnych entuzjazmu portali o podróżach, a obrazki takie jak bieda-dzielnice Dżakarty spotyka się na nim częściej niż mogłoby się wydawać. I co? Czy mamy udawać, że tych ludzi tam nie ma, slumsy nie istnieją? No więc pokazujemy. Staramy się jak najwierniej pokazać prawdę o świecie, te małe jej wycinki, które nam stają na drodze. I to jest nasza uczciwość, która według nas, daje nam prawo do tego, by zdjęcia opublikować. Nawet te trudniejsze. Etycznie niejednoznaczne. By inni mogli wiedzieć, być może zdać sobie sprawę, że to ubóstwo, które na co dzień głosu nie ma, jest skazane na niebyt w ludzkiej świadomości, w rzeczywistości istnieje. Chcemy go czy nie.

Kiedy to nie jest parada, zatłoczona ulica, kiedy w sytuację się wkrada okruch intymności, zawsze pytam ludzi, czy mogę zrobić zdjęcie. I wielu nie zrobiłam. Wiele razy aparat po prostu został w plecaku. Ale nie martwi mnie to. Dużo ważniejsza jest chwila, nawet krótka relacja, ulotne zazębienie myśli, spojrzeń, śmiechu. Nieudolna rozmowa, czasem tylko na migi, bo ani my ani oni, nie znamy swoich języków. Lecz jeśli spotkani ludzie zgodzą się na zdjęcia, nie widzę najmniejszej różnicy między portretem mężczyzny zanurzonego w śmieciach, a zdjęciem uśmiechniętego sprzedawcy kukurydzy. Bo i jeden i drugi mają tyle samo prawa do intymności. Jeśli nie pokazywać, to żadnego z nich. A jeśli pokazywać, to czemu tylko jednego? Tego uśmiechniętego? Przecież obydwaj stanowią zatrzymaną w kadrze małą prawdę o świecie. Takim jaki był, wtedy, tam, w tamtej chwili.

Czy bardziej nieetycznie nie jest pokazywanie, że wszyscy są szczęśliwi, dobrze im się powodzi i żyją w cudnych, bajkowych chatkach nad oceanem czy przycupniętych na zboczach malowniczych wioskach? Mamienie wszystkich dokoła, że świat to nieustająca feeria radości i piękna? Bo nas takie podejście najzwyczajniej przeraża. Obłudną wybiórczością. Ale to chyba temat na osobną dyskusję.

A dziś…
Słuchajcie, powiedzcie co o tym wszystkim myślicie, robić zdjęcia – nie robić, zamieszczać – nie zamieszczać, etyczne to – nieetyczne? Czy są jakieś granice, a jeśli tak, to gdzie?
Nigdy się nam nie zdarzyło namawiać do dyskusji, ale ten temat naprawdę mocno nas porusza i strasznie jesteśmy ciekawi, co inni o tym myślą.

P.S. Aby jasne było. Pamiętamy, pamiętamy jakie motto mamy (vide góra strony) i daleko nam do jakichkolwiek misji i pomysłów naprawiania świata. Serio:)))

Post powstał na arcyklawym notebooku Acer Aspire TimelineX

24 myśli do „O etyce podróżnej”

  1. O, to jest swietne pytanie! i -wedlug mnie- czesc znacznie wiekszego problemu ktory ludzie maja z odniesieniem sie w jakis satysfakcjonujacy sposob do faktu ze przytlaczajaca wiekszosc bliznich rodzi sie w nedzy i w nedzy spedza zycie, nie mogac sobie nawet pozwolic na pomażenie o materialnym dobrobycie tych pierwszych. I jeszcze jakby tego bylo malo, tą brutalną i nieignorowalną niesprawiedliwość świata podtrzymuje człowiek chcąc-niechcąc nie tylko brakiem działania ale nawet każdą wypitą kawą (wywłaszczeni i wykorzystywani do pracy de facto niewolniczej na przyklad Guatemalczycy), kupioną parą dżinsów (uszytą za kilka centów przez chińskiego ex-wieśniaka), zjedzonym bananem (polecam klasyczna lekturę nt. United Fruit Co.), nowym telefonem komorkowym (http://aaff.pl/pl/film/krew-w-twoim-telefonie), każdym litrem paliwa, butami, hamburgerem….
    To jest niebywale wazna kwestia do przemyslenia i jesli ktos ma aspiracje w pełni sie mienic dojrzalym czlowiekiem to jedyną nieetyczną i niemoralną rzeczą jest odwracanie wzroku i udawanie że wszystko wokół jest w miarę ok. Nie jest!
    I jeszcze drugi element tego zagadnienia: szacunek dla drugiego człowieka. Czy jesli ktoś ma ogromnego zeza to należy traktować go jako zeza czy jako człowieka któremu akurat trafiło się mieć zeza? Prosta sprawa; ale pojdzmy dalej. Jesli ktoś ma zespół dauna – „daun” czy człowiek z daunem? A taki co śmieci zbiera – śmieciarz czy człowiek?
    To są ludzie!- skomplikowane, czujące jednostki ludzkie, nierzadko (jeśli nie zwykle) glębsi, pełniejsi i szczęśliwszy niż poznański właściciel sklepu czy warszawski dentysta. I elementarny szacunek dla nich wymaga żeby widziec w nich ludzi – tak, zyjacych wsrod smieci LUDZI, LUDZI z zezem, LUDZI z zespołem dauna.
    Litość uprawiana w tzw „pierwszym” świecie jest jedynie marnym sposobem na wyrzuty sumienia i odziera ludzi z ich godności. Nie należy jej mylić ze współczuciem bo to zupełnie co innego!

    Czyli fotografujcie i piszcie, cenzure zostawiając National Geogrphic i innym bajkowym czasopismom dla „podroznikow”! Dla mnie sprawa jest bardzo prosta. Zawsze pytam, jeśli ktoś wstydzi się swojej sytuacji, wyglądu, albo boi się że aparat ukradnie mu duszę to powie. Ale, jak sami wiecie, zwykle jest węcz przeciwnie i właśnie szczególnie biedni ludzie są raczej szczęśliwi i zaodowleni że ktoś ich zauważa, a nie litościwie odwraca wzrok żeby ich nie urazić.

    Tyle na razie.

  2. hm, dla mnie chyba są dwa słowa – klucze: szacunek i pokora wobec tego, co się widzi. Wtedy chyba raczej nie przekracza się granic. Wy nie przekraczacie.
    Dzięki za linki do tych wcześniejszych postów.
    Choć wydaje mi się to trudne, warto zwiedzać takie miejsca i o nich opowiadać. Daje to szansę na chwilę zastanowienia się nad światem i sobą w tym świecie. Również czytelnikom.

  3. Jest konkurs na zdjęcie miesiąca, temat wojna,
    na pierwszym zdjęciu zabity żołnierz w czystym
    mundurze wygląda jak by spał, na drugim zdjęciu
    zabity żołnierz w poszarpanym mundurze, z urwaną
    nogą, ręka leży obok, twarz wykrzywiona niczym
    zombi i co? wygrywa drugie zdjęcie……. i to
    by było na tyle w temacie ETYKA!

  4. To czym sie zajmujecie to ogolnie pojeta tworczosc – sztuka, a sztuka nie ma regul. Od waszej wrazliwosci zalezy to co chcecie pokazac i jak chcecie pokazac. Jesli fascynuje was brzydota, cierpienie i w danym momencie odnajdujecie sens w pokazaniu tego to to robcie. Aby doswiadczyc Nieba trzeba kiedys zawitac do Piekla. Wszelkie proby oceny czy krytyki sa smieszne i swiadcza o niedojrzalosci autora-krytykanta. Jesli sie komus nie podoba to nie czyta i nie oglada. Kwestii etyki nie ma co roztrzasac, bo kto swiety niech rzuci kamieniem. Robta co chceta. Pozdro. F.

  5. przemek, tez czuje ze „danie ludziom glosu” nawet w formie takiego wpisu, ktory ma niewielki zasieg to juz jest cos, bo bedzie jakikolwiek slad, stworzy sie jakas rysa na pozorach idealnosci ktora karmia media uzaleznione od reklam. Monika Bulaj ubrala to w slowa w wywiadzie dla Polityki: „Od czasu, gdy zaczynałam pracę dziennikarską, media kompletnie się stoczyły, nastąpiła trywializacja i komercjalizacja tematów. Nie mam wrażenia, że zainteresowanie moją pracą ze strony ludzi osłabło, ale jednocześnie właściwie nie da się już opublikować ambitnego reportażu. Myślę, że odbiorca się nie zmienił, zmieniła się za to polityka medialnych korporacji. Rządy w gazetach przejęli ludzie sprzedający reklamy. Kiedyś reportaże zamawiały u mnie kobiece dodatki do „La Repubblica” i „Corriere della Sera”. Niedawno powiedziano mi, że nie wolno im już publikować zdjęć starych ludzi i brzydkich kobiet, bo to źle wygląda z reklamowanymi obok ekskluzywnymi kosmetykami czy biustonoszami.”
    http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1516786,2,rozmowa-z-podrozniczka-i-pisarka-monika-bulaj.read
    ale z drugiej strony, mimo, ze czuje to, co czuje w tym temacie, no nie dam sie pokroic za to, ze rzeczywiscie mam prawo zamiescic na blogu zdjecie tego czy tamtego czlowieka. mam watpliwosci. i dlatego bardzo chetnie uslyszalabym argumenty przeciw. sprawdzila czy przekonaja mnie czy nie:)

    a co do zdjecia z Birmy… sam to dobrze ujales: Litość uprawiana w tzw „pierwszym” świecie jest jedynie marnym sposobem na wyrzuty sumienia i odziera ludzi z ich godności. Nie należy jej mylić ze współczuciem bo to zupełnie co innego!

  6. caramba… no i tu mamy pewien paradoks. bo z jednej strony te slowa Moniki Bulaj w wywiadzie a z drugiej to co piszesz. i jedno i drugie jest prawda. skrajnosci. rzadko cos dobrego z nich wynika. pamietamy jak sie ktoregos roku (200?)zmienilo World Press Photo.

  7. Filip… „Wszelkie proby oceny czy krytyki sa smieszne i swiadcza o niedojrzalosci autora-krytykanta.”
    Z tym się zgodzic nie moge. Dla mnie swiadcza o tym, ze ktos mysli, czuje, jest wrazliwy na otaczajacy go swiat i uczucia innych ludzi. Nawet tych nigdy nie spotkanych.

    Jesli sie komus nie podoba to nie czyta i nie oglada. Kwestii etyki nie ma co roztrzasac, bo kto swiety niech rzuci kamieniem.
    Hmmm, odpowiem cytatem: „Nie po to zeszlismy z drzew, zeby pelzac” (Agnieszka Osiecka, Rozmowy w Tańcu). Wydaje mi sie, ze etyka, zasady, normy staraja sie „cywilizowac” relacje miedzyludzkie. Do stwierdzenia moim jedynym obowiazkiem jest byc szczesliwa dodaja: nie rob drugiemu co tobie niemile. Anarchia bylaby fantastyczna, ale tylko w przypadku gdybysmy jakims cudem nie wynalezli: piesci, nozy, gwaltow, czologow, oszustw… A tak, dla mnie jest tylko utopia. Slodka ale utopia.

    No ale etyka w robieniu zdjec… wrocmy do niej:)

  8. Zawsze staram się postawić po drugiej stronie obiektywu i odpowiedzieć na pytanie, czy życzyłbym sobie takie zdjęcie. Jestem amatorem, więc moje zdjęcia nie zbawią świata, więc jeśli miałbym komuś sprawić przykrość robiąc zdjęcie to po prostu go nie robię.

    pzdr

  9. Wracajac do pytania, robić zdjęcia czy nie to sprawa indywidualna, więcej miejsca na dyskusje o etyce zostawia pytanie czy publikować, takze chyba lepiej robić, jeśli ma się na to ochote, a potem decydowac czy zdjecie pokazac. Inna sprawa czy I kiedy warto pchac sie z aparatem ale kto co lubi)

  10. Drodzy, nie bylo moim zamiarem wywolywac polemiki, po prostu wyrazilam swoje watpliwosci poniewaz znajduje sie raczej w sytuacji fotografowanego, niz fotografujacego. Mysle, ze sytuacje te trudno pogodzic i zawsze pozostana watpliwosci („zawsze”, tzn. mam na mysli przypadek ludzi takich jak Wy, którym chce sie nad tm zastanawiac). Gwoli wyjasnienia (niektórym szczególnie) uczestnikom dyskusji chcialabym dodac, ze po pierwsze, nie mieszkam w „pierwszym swiecie” skad moglabym „uprawiac litosc” odwracajac wzrok od drastycznych zdjec. Mieszkam w „trzecim swiecie” (jesli juz pozostajemy przy tej podejrzanej terminologii) bynajmniej nie w jakiejs enklawie ludzi bogatych, choc nie musze zbierac butelek zeby przezyc. Tak wiec, nie odwracam wzroku, ani nie udaje, ze wszystko wokól jest piekne, bo tego najzwyczajniej nie da sie zrobic. Kazdy dzien przynosi mnóstwo okazji do obfotografowywania „uwrazliwiajacego”, jak chocby, Indian koczujacych na placu w srodku miasta pod plachtami z czarnego plastyku, prowizoryczne letryny, z których smród pewnie by sie poczulo nawet na zdjeciu. Uwazam, ze takie fotografowanie to agresja – no i nie wplynie ani troche na zmiane sytuacji. Z zasady nie nosze ze soba aparatu. Naturalnie wiem, ze czasem takie zdjecia sa koniecznie jako n.p. dokumentacja, czy swiadectwo. Jednak, wg mnie nie zmienia to zasadniczo calej sprawy.
    Chce tez stanac w obronie albumowego piekna, z którego pokpiwa Maugoska, a które jednak istnieje i cieszy wzrok pozwalajac zachowac równowage ducha.
    Na koniec zapewniam, ze bez trudu „dostrzegam czlowieka” w biedaku i darze szaczunkiem wszystkich ludzi bez potrzeby jakiegos psychologicznego wspomagania przy pomocy fotografii, czy innego. Jestem w takim wieku i odebralam takie wychowanie, ze to przychodzi samo z siebie.
    Mam nadzieje, ze nie wyrazilam sie zbyt obcesowo. Temat jest szeroki, wiaze sie z panujaca kultura „wszystko na sprzedaz” i mozna by jeszcze wiele o tym napisac i byc moze sprecyzowac wszystko dokladniej, ale jak na komentarz chyba wystarczy, a moze nawet za duzo.
    Pozdrawiam wszystkich.

  11. Zgadzam się, że fotografowanie Indian, o którym piszesz, pewnie byłoby agresją, bo oni pewnie by sobie tego nie życzyli. Jednak ze zdjęć, które stały się tematem dyskusji, wynika zdecydowanie pozytywna relacja między jedną i drugą stroną obiektywu!!! Wypowiadanie się w imieniu mieszkańców slumsów, w tym wypadku uważam za lekkie nadużycie. To, że ludzie chcą pokazać świat nie jest niczym złym, w szczególności kiedy pokazywani na zdjęciach ludzie nie mają nic przeciwko temu. W Azji spotkałem się z zupełnie innym podejściem ludzi do fotografujących, ludzie sami pozują do zdjęcia i proszą o nie. W Ameryce Łacińskiej sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Takie przynajmniej było moje osobiste odczucie.

    pozdrawiam

  12. Krystyno, nic zlego w wywolywaniu polemiki! Przeciwnie, duzo wieksze ilosci konstruktywnej polemiki bardzo by sie w wielu (wiekszosci?) wymiarach rzeczywistosci przydaly. Wazne zeby pamietac ze polemika to rzecz dyskursu a nie osobiste ataki.
    Przede wszystkim: Zupelnie nie myslalem sugerowac ze wszyscy przeciwnicy nieuprzedzonego fotografowania „uprawiaja litosc“ i szkoda ze tak moj komentarz odbralas. Jestem w pelni swiadom ze wokol mnie sa tez wspaniali ludzie ktorzy zwyczajnie maja odmienna od mojej wrazliwosc i cechuja sie nizszym poziomem radykalizmu w odniesieniu do otaczajacego swiata i stad ich estetyczne preferencje. Tak wiec, nic osobistego, ok?:)
    Faktem pozostaje (dla mnie) jednak bezposrednie powiazanie wspierania estetyki swiata a’la wspomniane National Geographic z zalosnym odrealnianiem tego swiata i usypianiem sumien zachodu. Faktem pozostaje tez dla mnie zupelny absurd sytuacji w ktorej ludzi ocenia sie z perspektywy wlasnego dobrobytu i ze wzgledu na ich poziom uczestnictwa w dobrodziejstwach cywilizacji. Bo mniej wiecej tyle dla mnie oznacza odmawianie prawa do fotografii czlowiekowi zbierajacemu smieci na ulicach Jakarty, jesli sam ten czlowiek nie ma nic przeciwko byciu fotografowanym. Podejscie do niego, usmiech, rozmowa, fotografia to nie jest ani żerowanie na nieszczesciu (kto powiedzial zreszta ze on jest nieszczesliwy?!albo ze jest bardziej nieszczesliwy niz dajmy na to taksowkarz z Madrytu), ani zbawianie i naprawianie swiata, ani nawet „psychologiczne wspomaganie przy pomocy fotografii“ jak to okreslasz. To jest zwyczajnie traktowanie czlowieka jak czlowieka a nie jak „smieciarza.kropka”.
    Ale -jak mowie- rozumiem ze opinia w tej kwestii tak jak i w wielu innych moze zalezec w jakims stopniu od doswiadczen, swiatopogladu i potrzeb estetyczno-emocjonalnych. Naprawde szanuje tez twoje i nie mysle zupelnie przypisywac Tobie osobiscie odwracania wzroku (co byloby zreszta w twoim przypadku jak sadze zupelnie nie do zrobienia zwazywszy realia w jakich zyjesz). Pozdrawiam serdecznie!

  13. Pani Krystyno! To dzieki Pani napisalismy ten tekst i to dzieki pani sie nad tym zastanowilismy!
    I jeszcze raz bardzo dziekujemy a komentarz na tamtym watku o slamsach Jakarty… dzis co prawda lekko zajeci zeby w pelni odpowiadac wszystkim ale jutro damy glos w tej polemice.
    Podrawiamy i dziekujemy

  14. Zdjęcie nr 44 tak naprawdę , nie jest zdjęciem , jest dziełem sztuki.Rozmawiajmy więc o etyce w sztuce , albo czy w ogóle jest sens o tym rozmawiać.Chyba czytając te strony nie mamy wrażenia ,że chodzi o oglądalność.Chodzi o współodczuwalność.

  15. No i pochląnęło nas na troche dluzej. Przepraszamy ale wracamy 🙂
    Jeszcze raz do Pani Krystyny.
    Na prawde dziękujemy za tamten wpis. Nigdy nie poczulismy sie nim zaatakowani, tylko pozytywnie sprowokowani do przemyslen i do tego zeby moze zapytac innych co o tym sądzą.
    Zgadzamy sie tez z jednym, ze ten swiat jest tak zróżnicowany, tak piekny i brzydki zarazem. Wspaniały i okrutny. Mądry i głupi, ze oddać tego w żaden sposób się nie da. Można starać się pokazywać i jedno i drugie. Nie czyniąc żadnych świętych krucjat ale starając się choć trochę być obiektywnym. Zazwyczaj nie jest to kwestia ryzyka a raczej wysiłku.

    Przemek dziekujemy ci bardzo za ten ostatni komentarz bo pod nim możemy podpisać się obiema rękami. On tak na prawdę tłumaczy to co myślimy 🙂

    Rownież ważne jest to co napisal Czajek, ze Azja i Ameryka różnią się kolosalnie pod względem podejścia do fotografowania. W Ameryce niezrobiliśmy bardzo wielu zdjęć właśnie z tego powodu, ze ludzie tego nie chcieli.
    W Azji zrobiliśmy więcej zdjęć niz byśmy chcieli tylko po to zeby nie zrobic ludziom przykrości. Bo prosili o zdjęcia.
    Jedyne co staramy się robić to dokumentowac to co widzimy na naszej drodze. A jedną z rzeczy ktora nas zbulwersowała to fakt, ze miejsca które widzielismy na wlasne oczy często w przewodnikach, internecie i stronach podróżniczych byly przedstawiane jako tylko i wyłącznie oazy szczęśliwości w momencie, kiedy w rzeczywistości wcale takimi nie są. To wedlóg nas jest zaklamywaniem obrazu swiata.
    Ale tez nie jestesmy piewcami brzydoty.
    Prawdopodobnie prubujemy zrobic to co jest chyba najwiekszą utopią podróżowania. Staramy sie byc obiektywni.

  16. Zgadzam sie z komentarzem 22, który mówi o sztuce w odniesieniu do zdjec maugoski. Sztuka bywa zas poruszajaca i takie sa zdjecia, które wywolaly dyskusje, a które mi sie wydaly wstrzasajace. Dalej jednak sadze, ze pytania o etyke fotografowania sa uprawnione.Mozna sie tylko cieszyc, ze ten temat nie jest obojetny dla podrózujacych/fotografujacych. – Dyskusja i wasze komentarze byly dla mnie pouczajace i budujace, wiele w nich empatii a przy tym szczerosci, co -uwazam- jest cenne. Dlatego lubie czasem zajrzec na strone tamtaramów, poniewaz wydaje mi sie ze ich relacja jest uczciwa.
    Zycze wszystkim wiele dobrego z okazji Swiat Bozego Narodzenia i wielu udanych, fantastycznych zdjec.

Dodaj komentarz