Dżakarta

DSC_7639.jpg
KLIKNIJ TU, ŻEBY OBEJRZEĆ ZDJĘCIA

Pierwsze, co mi przyszło do głowy na widok Dżakarty oglądanej zza szyby jadącego z lotniska klimatyzowanego autobusu to sękacz – jego niekończące się nawarstwienie. To miasto zdaje się przeczyć prawom fizyki. Tam, gdzie na zdrowy rozum, nie sposób upchnąć już niczego, szpilki się nie wściubi,  tutejsza rzeczywistość, nie wiem jakim cudem, wtrynia jeszcze uliczkę, jeszcze dom, jeszcze ścianę, stragan, sznury z praniem, doniczkę, motor, człowieka. Jednego, trzech, całą rodzinę. Gdybyśmy nigdy nie wysiedli z tego autobusu, napisałabym, że ul, że mrowisko – mrowi kolos o ponad 20 milionach twarzy zapełniających centrum, obrzeża i przedmieścia. Ale wysiedliśmy. Czytaj dalej Dżakarta